piątek, 26 kwietnia 2013

Rozdział 13.

Specjalna wiadomość dla Oli Horan: Wszystko jest możliwe, guurl :) 
______________________________________

Rano obudził mnie piskliwy dźwięk budzika. Zwlokłam się z łóżka, wyklinając na Eleanor za zapisanie mnie do szkoły. Kilkanaście minut później byłam już ubrana* i umalowana.
Kiedy przechodziłam przez korytarz otworzyły się jedne z drzwi. Stanął w nich nie kto inny, a Zayn. Ciekawe, co robił na nogach o tej godzinie. Specjalnie na mnie czekał, czy co?
-Sky, możem...- uciął, kiedy minęłam go bez słowa. -Sky!- powtórzył, ale już schodziłam po schodach na dół. Nie chciałam z nim rozmawiać. Gdybym tylko mogła cofnąć czas... Ugh, nigdy bym mu tego nie powiedziała. I to jeszcze przy całym zespole! Nie wiem, jak mogłam to zrobić.
Przez przypominanie sobie poprzedniego wieczoru przestałam mieć ochotę na śniadanie. Zgarnęłam torbę i najpotrzebniejsze rzeczy. Przy samym wyjściu zauważyłam full cap'a Nialla, leżącego na stoliku. Postanowiłam go "pożyczyć", po czym wyszłam z domu.
Pierwszy raz w historii mojej londyńskiej edukacji zdążyłam na autobus (yaaay). Usiadłam obok jakiejś staruszki, kiedy zawibrował telefon.

Od: Malik
Treść: Przepraszam...

Uśmiechnęłam się pod nosem. Świetne wyczucie czasu, brawa dla tego pana! Rzuciłam telefon na dno torebki, ale znowu przyszedł sms.

Od: Malik
Treść: Sky, nie olewaj mnie. Daj mi szansę, wszystko wyjaśnię.

Trochę jakby mnie zdradził, czy coś. Ostatecznie postanowiłam, że nie będę czytać kolejnych wiadomości, których przyszło jeszcze z dziesięć.

***

-Sky!- odwróciłam się i zobaczyłam Jasona, który już po chwili był obok mnie.
-Cześć.- przywitałam się z nim standardowym buziakiem w policzek.
-Oszalałaś?!- nagle spoważniał.
-Chodzi ci o wczoraj? E tam, nie przesadzajmy.- wywróciłam oczami.
-Zrobiła ci coś?
-Lekko poobijane plecy, nic się nie stało.
-Nie mogę z tobą. Chodź, nie pozwolę, żebyś jeszcze miała przypał u nauczycieli.- pociągnął mnie za rękę w stronę sali od biologii.
Gdy tylko weszłam, spotkałam się z wzrokiem KAŻDEGO ucznia w klasie. W większości wyrażał podziw. Spojrzałam dumnie na Vanessę, która od razu spuściła wzrok. Uśmiechnęłam się pod nosem i usiadłam w ławce.
Lekcja minęła wyjątkowo zabawnie, co chwila dostawałam karteczki z napisami "Dobra robota", "Od zawsze chciałam jej przywalić", "#TeamSky". Nawet nauczycielka traktowała mnie inaczej. Bardziej dojrzale. No chyba się mnie nie bała? Nieważne.
-Jak ci minęła biologia, bad girl?- o mało co nie dostałam zawału, kiedy Jason podszedł do mnie, gdy brałam swoje rzeczy z szafki.
-Po pierwsze: nigdy więcej mnie nie strasz, po drugie: cudownie.- uśmiechnęłam się szeroko. -To co, idziemy na obiad?
-Pewnie.-odwzajemnił uśmiech, wziął mnie za rękę i poszliśmy w kierunku stołówki.
-Hej. Chciałem powiedzieć tylko... Gratuluję.- zaczepił mnie chłopak z równoległej klasy, kiedy szliśmy
przez korytarz.
-Emm, dzięki?- popatrzyłam na niego zdziwiona, ale chwilę później zrobiło mi się miło.
-Jesteś sławna, czy coś? Może powinienem się przy tobie jakoś lepiej ubierać?- zakpił Jason, kiedy chłopak odszedł.
-Zamknij się.- zaśmiałam się, popychając drzwi wejściowe do stołówki.
-Jacy oni właściwie są? One Direction?- zapytał nagle, kiedy brałam kolejny kęs tajemniczego mięsa.
-Po co pytasz?
-Z ciekawości. Więc?
-No... Liam to niby ten odpowiedzialny, ale i tak często odwala jakieś idiotyzmy. Harry... no cóż, poznałeś go już. Louis - chłopak mojej kuzynki, najstarszy, najbardziej ześwirowany. Niall, irlandczyk, słodki, uśmiechnięty, przyjacielski. I...
-Zayn.- dokończył, kiedy się zawiesiłam.
-Tak, Zayn... Arogancki, myśli, że może wszystko, zadufany w sobie dupek.
-Aż tak źle?
-Nie pytaj.
-Skoro nie chcesz. Kończysz już?- zapytał, zmieniając temat.
-Tak, możemy iść.- odpowiedziałam, po czym wstałam, zgarniając torbę z oparcia krzesła. -Dzięki.
-Za co?- zdziwił się.
-Ogólnie.- uśmiechnęłam się i minęłam go, a następnie udałam się w kierunku wyjścia.

***

-Wróciłam!- krzyknęłam, kiedy weszłam do domu chłopaków. 
-No wreszcie! Tak jak myślałem... To chyba mój full cap.- podszedł do mnie Niall, zdjął czapkę z mojej głowy i założył na swoją.
-I tak mnie kochasz.- pokazałam mu język.
-Sky, możemy porozmawiać?- odwróciłam się, żeby zobaczyć stojącego w drzwiach Zayna.
-Nie.- już chciałam go minąć, ale złapał mnie za ramię.
-Proszę.- spojrzał mi w oczy.
-No dobra. Czego chcesz?
-Wiem, że to nie na miejscu, ale zrób coś dla mnie i pozwól mi się gdzieś zabrać.
-Powtórzę - nie.
-Sky.- powiedział twardo.
-Gdzie?
-Nie mogę ci tego powiedzieć.
-Ale jak tylko będę chciała, wracam do domu.- powiedziałam, po czym pozwoliłam mu się prowadzić. 
Chwilę później siedziałam już w jego samochodzie.
Cała droga minęła w krępującej ciszy. Zayn kilka razy starał się ją złamać, ale odpuszczał, widząc moje zaangażowanie. 
-Jesteśmy.- powiedział cicho, zatrzymując się na totalnym odludziu. Wyszedł z auta i otworzył mi drzwi.
-Co my tu robimy?- zapytałam oschle.
-Spójrz tam.- wskazał palcem na odległe miejsce. Dopiero po chwili zorientowałam się, o co chodzi. Po środku niczego stał ogromny balon.
-Chyba nie myślisz, że...
-Tak właśnie myślę.- uśmiechnął się, pierwszy raz od dawna. -No chodź!- zachęcał, kiedy nie zobaczył u mnie żadnej reakcji.
-Nie ma mowy, żebym tam weszła.
-W takim razie nie pozostawiasz mi wyboru.- podszedł do mnie i zupełnie niespodziewanie przerzucił sobie przez ramię.
-Zayn! ZAYN, PUŚĆ MNIE!- sama nie wiem czemu, ale po prostu zaczęłam się śmiać.
-Dopiero wtedy, kiedy będziesz tam zamknięta.- również się zaśmiał. 
Kiedy wreszcie odzyskałam grunt pod nogami, lekko uderzyłam go w klatkę piersiową. Mimo moich (bardzo głośnych) sprzeciwów, Zayn pomajstrował coś przy balonie i po chwili unosiliśmy się w górę. Staliśmy przez chwilę w ciszy, patrząc sobie w oczy. 
-Przepraszam.- powiedział nagle. Nie byłam w stanie nic odpowiedzieć. Zbliżyłam się do niego i mocno przytuliłam. Na początku był zszokowany, ale gdy tylko to do niego doszło także przycisnął mnie do siebie. Pozwoliliśmy tej chwili trwać jeszcze jakiś czas, a do końca dnia rozkoszowaliśmy się pięknymi widokami i swoją obecnością.

____________________________________________
:D
Wiemy, że dziś krótki, ale obiecałyśmy, że wstawimy po 20 komentarzach i chciałyśmy dotrzymać umowy. 
Zaczyna się układać!!! :)
Dziękujemy za wszystkie komentarze i jak zwykle prosimy o OPINIĘ I POMYSŁY NA NASTĘPNE ROZDZIAŁY.
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Następny PO 30 KOMENTARZACH!!

środa, 24 kwietnia 2013

Rozdział 12.

Obudziłam się, kiedy zegarek wskazywał 10:00. Zdecydowanie zbyt wcześnie, jak na położenie się o piątej, ale weź tu śpij, kiedy z dołu ciągle słychać wrzaski. Czy oni naprawdę nie mają własnego domu?!
Jakoś zwlokłam się z łóżka i ubrałam w to. Nie chciało mi się schodzić na dół (Zayn), więc postanowiłam wejść na twittera. Odpaliłam laptopa i już po chwili uśmiechałam się czytając dziesiątki postów typu "Było świetnie!", "Ash rzyga do tej pory...""Jason, kiedy powtórka?". Kilka z nich przekazałam dalej, a sama wystukałam: "Dzięki za zaproszenie, J! Czekam na kolejną. xx". Sprawdziłam jeszcze kilka stronek, ale ostatecznie postanowiłam zejść na dół. To mój dom, jakimi prawami miałabym czuć się tu nieswojo?
-Hej.- rzuciłam wszystkim na powitanie.
-Jak było?- zapytała El, siadając przy stoje na przeciwko mnie.
-Hmm...- w tej chwili spojrzałam na Zayna, który wyglądał na zaciekawionego odpowiedzią. -Zajebiście!- uśmiechnęłam się szeroko.
-No to opowiadaj!- zachęcał Niall.
-Było dużo ludzi, dobra muzyka...
-...Jason...- dodał Harry, na co zjechałam go złowieszczym spojrzeniem.
-To jego impreza, chyba oczywiste, że tam był...- syknęłam.
-Sky, to są ZDJĘCIA* z tej imprezy?- zapytał Liam, podając mi telefon z otwartym albumem.
-Emm... Wiesz, no... Więc...- zbawienny dzwonek do drzwi. Czym prędzej pobiegłam w ich kierunku. -JASON?- krzyknęłam, mocno akcentując, żeby na pewno WSZYSCY w kuchni  usłyszeli. -Co cię tu sprowadza?- zapytałam już spokojniej.
-Zostawiłaś u mnie opaskę.- uśmiechnął się, wyciągając zza pleców przedmiot do włosów.
-Ojej, dzięki. Mogłeś przynieść mi do szkoły... Właściwie, skąd wiedziałeś, że to akurat moja?
-M...Miałaś ją na sobie, kiedy robiliśmy projekt.- wbił wzrok w podłogę.
-Jeszcze raz dziękuję. Wejdziesz?- zapytałam z uśmiechem.
-Pewnie.
Pociągnęłam go za rękę w w kierunku kuchni.
-Jason! Mój bracie!- Harry od razu zszedł z krzesła i przytulił blondyna.
-Yhh... Hej.. H...
-Harry!- dokończył lokowaty. -Łamiesz mi serce!
-Przepraszam.- powiedział teatralnie Jason, na co wszyscy się roześmialiśmy. Cóż, wszyscy z wyjątkiem jednej osoby.
-Co tu robisz tak wcześnie?- bąknął siedzący na rogu stołu Zayn.
-Przyszedłem oddać Sky...
-Nie musisz się mu tłumaczyć.- przerwałam. -Zayn najwyraźniej ma ze sobą jakiś problem i będzie musiał się z nim uporać.
-To co Jason, kiedy robisz kolejną domówkę? Ilu gimnazjalistów upije się jednym piwem?- drwił z gościa, jakby nie usłyszał, co właśnie powiedziałam.
-Nie jestem pewien, ale na pewno będziesz wśród nich.- uśmiechnął się.
-Bardzo zabawne. Lepiej uważaj.- warknął Malik.
-Bo wytatuowany koleś z żelem na głowie mi coś zrobi?
-Co ty powiedziałeś?!- mulat od razu poderwał się w miejsca.
-Słyszałeś. Jesteś mocny tylko w gębie, a gdy przychodzi co do czego to tchórzysz.- obydwaj zbliżyli się do siebie na niebezpieczną odległość.
-Chłopaki, dosyć...- próbował łagodzić sytuację Louis.
-Zaraz obiję ci tą pyskatą mordę.- wycedził Zayn.
-Powiedziałem dosyć!- krzyknął Lou i w ostatniej chwili przed zamachem Malika, rozdzielił chłopaków. -Myślę, że najlepiej będzie, jak już pójdziesz.- powiedział do Jasona. Ten posłusznie wykonał jego prośbę, po drodze całując mnie w policzek. Wyjątkowo długo.
-Pojebało cię?!- wrzasnęłam, kiedy wyszedł.
-Czemu masz pretensje tylko do mnie?! Nie widziałaś jego zachowania?!- zawzięcie bronił się Malik.
-A kto to zaczął? Zayn, cholera, co się z tobą dzieje?!
-To nie moja wina, że mnie wkurza!
-Ty mnie też, ale to nie powód, żeby od razu iść do niego z pięściami!
-Każdy ma swoje sposoby na stres.- uśmiechnął się, co jeszcze bardziej mnie rozwścieczyło.
-Ja nie przypierdalam się do twoich znajomych!
-Nie przesadzaj, ok?
-Zayn, czy ty naprawdę uważasz, że nic się nie stało?! O mało co się nie pobiliście!
-No. Tak jakby.- wzruszył ramionami.
-Urgh, mam dość!- wyszłam z kuchni, trzaskając drzwiami i poszłam do swojego pokoju.

*Perspektywa Zayna*

Ten dzieciak mnie wkurwiał. Czy byłem zazdrosny? Proste, że nie! Po ostrej wymianie zdań ze Sky pojechaliśmy do domu. Tam oczywiście nie obyło się bez wykładów. Miałem to w dupie, nastawienia do tego gówniarza i tak nie zmienię.
-Idziesz dziś gdzieś?- zapytał Niall, kiedy siedziałem na kanapie.
-Tak, a co?
-Nie pij za dużo.
-Oczywiście.

*Parę godzin później*

Właśnie przechodziłem przez bramkę jednego z najlepszych klubów w Londynie. Alkohol, DJ i piękne dziewczyny - czego więcej potrzeba? Gdy siedziałem przy barze dosiadła się do mnie pewna blondynka - nawet ładna. Co prawda od cholery makijażu, ale w tym momencie mi to nie przeszkadzało.
-Drinka?- zaproponowałem.
-Chętnie.- uśmiechnęła się słodko.
-A może wolałabyś...
-Nie pieprz tyle, po prostu mnie pocałuj, ok?- zaskoczony jej podejściem, uśmiechnąłem się zadziornie i wypełniłem rozkaz. Następne kroki poszły zadziwiająco szybko. Kilkadziesiąt minut później wysiadaliśmy z mojego samochodu, a stamtąd droga prowadziła prosto do sypialni. Zayn wraca do gry, suki.

*Ranek, perspektywa Sky*

Obudziłam się, kiedy dochodziła szósta. Nie wiem, co się ze mną działo, najwyraźniej kłotnie i stres nie pomagały w spokojnym śnie. Ogarnęłam się i ubrałam w to. Ciągle dręczyła mnie jedna myśl: co teraz? Co powinnam zrobić? Udawać, jak Malik, że nic się nie stało? No właśnie, Zayn... Urgh, muszę z nim w końcu porozmawiać. Mam już serdecznie dość kłótni. Nigdy wcześniej nie zdarzyło mi się podać ręki jako pierwsza, ale... Kiedyś musi być ten pierwszy raz.
Kiedy byłam już w pełni gotowa, zeszłam na dół zjeść śniadanie. Eleanor oglądała jakiś poranny program w telewizji i nie chciało jej się mnie podwieźć - cudownie. Wolałam szybko załatwić po drodze sprawę z Zaynem, a później iść na drugą lekcję. Ewentualnie nie iśc wcale. Oczywiście nie mogłam jej tego powiedzieć, więc posłusznie wyszłam z domu, ale zboczyłam z drogi prowadzącej do szkoły.
Po dobrych trzydziestu minutach byłam pod posiadłością chłopaków. Zapukałam ostrożnie, a w drzwiach prawie od razu stanął Liam.
-A ty nie w szkole?- zapytał na wejściu.
-A ty ślepy? Nie widać?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie. Z tego co się zorientowałam, reszta wciąz spała. Minęłam Liama, kiedy chwycił mnie za rękę. –Co jest?- zapytałam zdezorientowana.
-Nie chcesz tam wchodzić.
-O co ci chodzi, Payne?- spojrzałam na niego dziwnie, wyrwałam się z uścisku i poszłam w stronę schodów.
-Sky!- krzyknął, kiedy byłam już na górze.
Stanęłam przed drzwiami na końcu korytarza i nagle zorientowałam się, że tak naprawdę nie mam pojęcia, co mu powiem. Ale jedno było pewne – nie mogłam się wycofać. Zapukałam cicho i weszłam. Zayn leżał jeszcze w łóżku. Był zakryty kołdrą tylko od pasa w dół, miał na sobie tylko bokserki (chyba). Mogłabym patrzeć na niego godzinami... Ale nie o to tu chodzi.
-Sky? Co ty tu robisz?- był wyraźnie zdziwiony, ale też lekko przestraszony. Od razu poderwał się z miejsca, odsłaniając jeszcze większą ilość tatuaży... SKY, CHOLERA!
-O co wam wszystkim dziś chodzi? Ech, nieważne. Musimy sobie coś wyjaśnić.- zaczęłam.
-Zaynee, gdzie masz szczo...- usłyszałam piskliwy głosik, dochodzący zza moich pleców. Przez dłuższą chwilę zastanawiałam się, czy chcę wiedzieć, do kogo należał. Odwróciłam się na pięcie i poczułam, jak łzy napływają mi do oczu. Przede mną stała Vanessa w całej okazałości. Musiała własnie wychodzić z łazienki. Już sekundę później smutek przerodził się w złość. Czy on spał z tą szmatą?!
-Widzę, że masz gościa. Może nie będę przeszkadzać.- zmierzałam do wyjścia, kiedy odezwała się ona.
-Och, Sky, miło cię widzieć.- powiedziała, słodko się uśmiechając. Słowa nie są w stanie opisać, co miałam ochotę z nią zrobić.
-Zaraz... To wy się znacie?!- odezwał się w końcu zdezorientowany mulat.
-Tak, „Zaynee”, chodzimy do jednej klasy.- powiedziałam najspokojniej jak umiałam, a nawet wysiliłam się na mały uśmiech, chociaż w środku znów byłam bliska płaczu.
Na szczęście emocje wzięły górę dopiero, kiedy wyszłam z pokoju. Szłam po schodach wycierając łzy w rękaw, kiedy wpadłam na Liama.
-Sky, przykro mi... Mówiłem...
-Skończ. Po prostu skończ.- warknęłam i mijając go wyszłam z domu.
JAK ON MÓGŁ? I to jeszcze Vanessa! Naprawdę? Czy wszystko musi zwalać się na mnie w jednym momencie?! Tyle dziewczyn na tym świecie, ale nie, dlaczego by nie wybrać sobie mojego największego wroga?! Jeśli ta szpachla pojawi się dziś w szkole... Nie ręczę za siebie. A on? Że niby nie wiedział o tym, że się znamy? Jasne. Zrobił to specjalnie i tyle. Miałam ochotę odciąć od siebie wszystkie myśli i uczucia. Na szczęście zanim się obejrzałam, byłam już w szkole. Tak jak myślałam, akurat zaczęła się druga lekcja. Niestety zbyt dużo z niej nie skorzystałam, moje myśli ciągle były w sypialni Zayna. Byłam zazdrosna? Sama już nie wiem... Gdy zobaczyłam ich razem miałam ochotę zrobić mu awanturę, a jednocześnie wybuchnąć płaczem. Gdy tylko usłyszałam dzwonek, szybko wybiegłam z klasy. Dzięki Bogu od razu zobaczyłam osobę, której szukałam – Jason stał przy mojej szafce.
-Hej.- uśmiechnęłam się słabo i pocałowałam go w policzek.
-Cześć.- odwzajemnił uśmiech.
-Słuchaj... Strasznie cię przepraszam za wczoraj. Nawet nie wiesz, jak mi wstyd za tego idiotę!
-Sky, nie ma sprawy.- przytulił mnie. Niestety nie mogliśmy zbyt długo porozmawiać, bo po kilku chwilach rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi.
Gdy nauczycielka rozpisywała na tablicy jakieś wzory, ktoś wszedł do klasy. Ktoś = Vanessa. Natychmiast spojrzała w moją stronę z wielkim uśmiechem. Gdyby nie fakt, że byłam w szkole, po prostu bym ją zajebała.
Kiedy wreszcie wyszłam z klasy, kątem oka zobaczyłam blondynkę szukającą swoich koleżaneczek.
-Brawo!- zaczęłam klaskać, powoli do niej podchodząc. -Jesteś aż tak zdesperowana, że wskakujesz obcym ludziom do łóżka?- "zupełnie przypadkowo" podniosłam ton.
-Zazdrosna? Czyżbym trafiła w twój słaby punkt? Mogę pocieszyć cię jedynie tym, że jest dobry.- uśmiechnęła się słodko.
-Zamknij się.- wysyczałam.
-Coś się stało, Sky? Och, a kiedy tak mocno złapał mnie w pasie i rzucił na łóżko...
-Jesteś zwykłą szmatą! Zrobiłabyś wszystko, żeby mnie dobić, co?- wybuchłam.
-Skarbie, mogłaś nie zaczynać... A masz czego zazdrościć, będą wspominała tę noc...- nie dokończyła, bo w tym momencie z całej siły uderzyłam ją w twarz. Zaczęłyśmy się szarpać, a Vanessa rzuciła mnie na szafki. Poczułam ostry ból, jednak to wzbudziło we mnie jeszcze większą wściekłość. Oczywiście, kiedy już do niej podchodzilam, ktoś musiał zareagować. Rozdzieliła nas dwójka nauczycieli. Zapewne zauważyli mały tłumik, który zebrał się wokół nas. Czuję kłopoty.
Najpierw zaprowadzili mnie do pielęgniarki. Nie wiem jak, ale miałam tylko lekko rozciętą wargę, podobnie jak ta szmata. Następnym przystankiem był, coraz lepiej mi znany, gabinet dyrektorki.
-Możesz mi powiedzieć, jak do tego doszło?!- tym razem kobieta nie była już taka miła.
-Pokłóciłyśmy się.- odpowiedziałam.
-Skylar, jest różnica między kłótnią, a bójką!
-Jak dla kogo.- warknęłam.
-Nie tym tonem, młoda panno. Za pierwszym razem ci przebaczyłam, jednak w tej sytuacji muszę powiadomić twoich opiekunów prawnych. Na dodatek, niepokoją mnie twoje oceny.
-Ostatnio dostałam 3, to chyba dobrze?
-Tak, gratuluję, ale z innych przedmiotów masz prawie same jedynki.- spojrzała na mnie spod okularów. -Pamiętaj, że możesz powtarzać klasę.
-Mhm, mogę już iść?
-Tak, zaraz zadzwonię po Eleanor. Zaczekaj na korytarzu.
Usiadłam przed pokojem. Żałowałam tego, co się stało? Nie. Mogła mnie nie wkurzać. Ostatni raz wpadłam w podobną furię, kiedy nie chcieli mi sprzedać kokainy, rok temu.
Byłam potwornie wściekła, zarówno na nią, jak i na Zayna. No właśnie, co z nim? Nienawidziłam się za to, ale czułam, że zaczyna mi na nim zależeć...
-Sky!- nagle zobaczyłam Louisa.
-Co ty tu robiz?!- zapytałam zdziwiona.
-El pojechałam do Manchesteru, bo jakaś wasza ciotka jest w szpitalu.- zaczął. -Dziewczyno, co ty odpierdalasz?!- podniósł lekko głos.
-Nie przesadzaj.- wywróciłam oczami, co jeszcze bardziej go wkurzyło.
-Nie mam do ciebie siły... Poczekaj tu.- powiedział i zniknął za drzwiami dyrektorki.
Wyszedł po niecałych dwudziestu minutach.
-Chodź.- posłusznie udałam się za nim, a po chwili byliśmy w jego samochodzie. -Możesz mi powiedzieć, o co chodzi?- zapytał już spokojniej, kiedy staliśmy na światłach.
-O nic.
-Bijesz się "o nic"?
-Jezus, Lou, nie chcę o tym rozmawiać.- warknęłam
-Co ci się stało?-zapytał po chwili niezręcznej ciszy.
-Co?- nie wiedziałam, o czym mówił.
-Masz rozciętą wargę.- wskazał na dolną część moich ust.
-Z bójek nie wychodzi się bez zadraśnięć. Jeszcze troche bolą mnie plecy, ale to nic w porównaniu do tej szmaty, której pewnie brakuje połowy włosów.- uśmiechnęłam się.
-Sky, cholera, pilnuj się.- upomniał mnie.
-Dobra, nieważne, kiedy będzie Eleanor?
-Prawdopodobnie pod koniec tygodnia, więc jedziesz do nas.
-Nie!- podskoczyłam na siedzeniu. -Lou, dam radę.
-Chciałem cię zostawić samą, ale w takiej sytuacji El prędzej by mnie zabiła.
-Ona o tym nie wie?- zapytałam z lekkim uśmiechem.
-Nie, ale zaraz się dowie. Ty pójdziesz się spakować, a ja do niej zadzwonię.- powiedział stanowczo, parkując po moim domu.
-Dzięki.- warknęłam.
Po chwili byłam już w pokoju. Szybko przebrałam się w to, bo zaczęło robić się coraz cieplej. Poprawiłam też lekko rozmazany makijaż. Wzięłam ciuchy, kosmetyki... wszystko.
Świetnie - trzy dni z Zaynem, a do tego Louis właśnie rozmawiał z El.
-Trzymaj.- podał mi komórkę, kiedy ponownie znalazłam się w jego samochodzie.
-Dziewczyno, co ty wyrabiasz?!?! Nie ma mnie dwie godziny, a ty już odwalasz jakieś akcje?! I to jeszcze SIĘ BIJESZ?!- usłyszałam hałaśliwy głos kuzynki po drugiej stronie.
-El, uspokój się. I hej.
-Nic ci się nie stało?- dopytywała.
-Mam tylko rozciętą wargę.
-TYLKO?! Może jeźdźcie z Lou do lekarza?
-To ledwie widać, opanuj się.- powiedziałam znudzona.
-Masz siedzieć u chłopaków do końca tygodnia i nigdzie nie wychodzić, a jak wrócę to porozmawiamy.
-Taa...-wywróciłam oczami. Czasem zachowywała się gorzej od mojej matki. W niektórych momentarz chyba nawet wolałam mamę, bo się mną nie przejmowała.
-Gotowa?- zapytał Tomlinson, kiedy skończyłam rozmowę.
-Skoro muszę.- skrzywiłam się.
Gdy weszliśmy do posiadłości chłopaków Zayna na szczęście nie było.
-A Sky nie miała nocować u siebie?- zapytał Niall.
-Nie wkur...
-Sky!- znów upomniał mnie Louis. Co im przeszkadza przeklinanie? -Nasza kochana dziewczynka pobiła się dziś w szkole.- oświadczył, na co wszyscy spojrzeli w moją stronę.
-No co?- opadłam na kanapę.
-O co poszło?- zapytał się Harry.
-Nie twoja sprawa.- warknęłam.
Po chwili drzwi się otworzyły, a stanął w nich Malik. Cały gniew, jaki czułam rano i później w szkole znów się skumulował.
-Co ona tu robi?- spojrzał na Louisa.
-Ona ma imię.- uśmiechnęłam się słodko, wyprzedzając wyjaśnienia Lou.
-Serio? Nie wiedziałem.- warknął ironicznie.
-Zaczyna się...- westchnął Liam. No cóż - miał rację.
-Tak, Sky, nie wiem czy pamiętasz.- zaczęłam. -Bo pewnie wolałbyś "Vanessa".- mulat wyraźnie się zdenerwował.
-Co cię, do cholery, obchodzi z kim się zadaję, a tym bardziej z kim sypiam?! W ogóle, od kiedy przestałaś mieć mnie w dupie, co?!- oboje zapomnieliśmy, że dookoła jest jeszcze czwórka ludzi.
-A może po prostu mi na tobie zależy, idioto?!

_________________________________________________
Tamtararam
Jak zwykle nie wiem, co tu napisać, więc po prostu podziękuję w imieniu z swoim i Martyny za wszystkie komentarze, szczególnie te długie, przy których nie da się nie uśmiechnąć <3 
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Wspólnie doszłyśmy do wniosku, że następny rozdział będzie dodany PO 20 KOMENTARZACH.
Prosimy też o nie pisanie kilku pod rząd z anonima, bo to naprawdę widać. Doceniamy starania, ale wolimy szczerość :)

piątek, 19 kwietnia 2013

Rozdział 11.

Jeszcze kilka minut po wyjściu Zayna nie mogłam uwierzyć w to, co się stało. Pocałował mnie. Co gorsze - ODWZAJEMNIŁAM TO. Przynajmniej taki miałam zamiar. Tylko dlaczego? Urgh, nie mogłam dłużej o tym myśleć. Weszłam do łazienki, żeby wziąć prysznic, a do ostatniej sekundy przed uśnięciem miałam przez sobą obraz łobuzerskiego uśmiechu Zayna.

*Następny dzień*

W nocy co chwilę się budziłam. W końcu, o piątej nad ranem, postanowiłam wstać. Ubrałam SIĘ, zrobiłam makijaż. Zajęło mi to wyjątkowo mało czasu, więc postanowiłam pójść na spacer. Najciszej jak potrafiłam wyszłam z . Przechadzając się uliczkami Londynu wciąż nie mogłam zapomnieć o wczorajszej sytuacji. A co jeśli Zayn robił to specjalnie? Jeśli każdy jego ruch jest dokładnie przemyślany, a we mnie widzi tylko zabawkę, jak Perrie Tylko... dlaczego? Dlaczego miałby mi to robić? Sam wyznał mi, że mnie lubi... A co ze mną? Mam powiedzieć mu prawdę? Po prostu podejść i zacząć od "Hej, Zayn! Przez ostatnie lata ćpałam i spałam w największych melinach Birmingham, a co tam u ciebie?". Powinnam mu powiedzieć, powinnam wreszcie powiedzieć wszystkim, ale nie teraz. Jeszcze za wcześnie. Z drugiej strony, z każdą sekundą coraz bardziej brnęłam w coraz głębsze gówno.
Nagle poczułam wibracje w kieszeni.
-No, co tam?- zapytałam, kiedy odebrałam telefon od Eleanor.
-Sky, jest za dwadzieścia siódma, gdzie się szlajasz?!
-Wyszłam na spacer.
-Nie denerwuj mnie i natychmiast wracaj.- powiedziała, po czym rozłączyła się.
Powolnym krokiem udałam się w wyznaczonym kierunku. Gdy weszłam, dopakowałam kilka rzeczy, pogadałam chwilę z kuzynką i poszłam na przystanek. Chwilę przed ósmą byłam już w szkole.
-Sky!- odwróciłam się i zobaczyłam uśmiechniętego Jasona idącego w moim kierunku.
-Hej, co u ciebie? Dziś też mamy lekcje razem?- zapytałam, odwzajemniając uśmiech.
-Nie, już nie. Powiedzą wam chyba, jakie dostaliśmy oceny, złapiesz mnie później i przekażesz?
-No jasne, nie ma sprawy!
-Słuchaj, bo tak właściwie...- spuścił wzrok.
-O co chodzi?- zapytałam rozbawiona zauważając, jak Jason lekko się rumienił.
-Dziś wieczorem robię imprezę, chciałabyś przyjść?- zapytał, nerwowo bawiąc się palcami.
-Z przyjemnością.- odpowiedziałam, na co wreszcie spojrzał mi w oczy z uśmiechem.
-No to... Do zobaczenia, Black.- powiedział odchodząc. Zaśmiałam się jeszcze, zanim blondyn
zniknął z mojego pola widzenia i weszłam do sali.



-Siadajcie.- rozkazała nauczycielka, zamykając za sobą drzwi. -Na początku lekcji podsumuję wasze projekty, które wykonywaliście ze starszym rocznikiem. Ashley i Tom: 2, Ben i Mari...- wyłaczyłam się aż do czasu, kiedy usłyszałam swoje imię. -Sky i Jason: 3.- nie jest źle. J. na pewno będzie zadowolony, szczególnie, że aż tak się nie przykładaliśmy. -Vanessa i Bill: 1, najgorsza praca. Naprawdę myślałam, że stać was na więcej.- od razu spojrzałam w stronę blondi. Wyglądała, jakby miała się popłakać. Aż tak zależało jej na ocenach? Nie, raczej po prostu czuła się upokorzona. Tak myślałam, do chwili, kiedy na mnie nie spojrzała. Jej wzrok mówił wszystko - plasticzek był zazdrosny.
Kolejne lekcje odbyły się w miarę normalnie - bez rewelacji.
Gdy kilka godzin później weszłam do domu, na kanapie jak zwykle walało się One Direction.
-Nie macie swojego mieszkania?- spytałam na wejściu.
-U was jest lepiej.- uśmiechnął się Niall, zakładając ręce za głowę. Zignorowałam go i poszłam dalej.
-Jak w szkole?- zapytał Louis. Nie minęło kilka sekund, a do salonu weszła El z tym samym pytaniem.
-Dostałam 3!- powiedziałam dumnie.
-Z czego?- brunetka się uśmiechnęła.
-Z tego projektu, który robiłam razem z Jasonem.
-Och, z TYM Jasonem?- właczył się Harry z dziwnym uśmiechem.
-Zamknij się.- wywróciłam oczami. -El, możemy pogadać? We dwójkę?- zapytałam po chwili.
-Zawsze możemy to zrobić w siódemkę.- rzucił Liam.
-Nie, dzięki.- pokazałam mu język i pociągnęłam kuzynkę za rękę.

-Więc... O czym chciałaś porozmawiać?- zapytała, siadając na krawędzi mojego łóżka.
-Bo... No wiesz... Jason zaprosił mnie na imprezę...
-AAA!- pisnęła. -I dopiero teraz mi to mówisz?! Wiedziałam, że coś z tego wyjdzie!- zaczęła skakać po całym pokoju.
-Uspokój się!- powiedziałam, starając się stłumić śmiech. -Jarasz się bardziej, niż ja! I nie zapominaj, że nie jesteśmy same.- uśmiechnęłam się.
-Sky! Ty mu się podobasz! Najpierw Zayn, teraz on, nieźle!- gdy tylko wypowiedziała imię czarnowłosego, dziwnie się poczułam.
-Po pierwsze: przestań się tak ekscytować, po drugie: z Zaynem nigdy nic mnie nie łaczyło (prawda?), a po trzecie: w co mam się ubrać?- zapytałam, patrząc na moją szafę.
-Tak, tak... Mnie nie oszukasz!
-LOUIS, ODDAWAJ MI TO, ALE JUŻ!- przerwały jej wrzaski z dołu.
-Przepraszam, ale będziesz musiała sobie sama poradzić. Powinnam iść zając się tą bandą debili, jeśli nie chcemy żadnych poważnych szkód w mieszkaniu.- zaśmiała się i poszła na dół.
Po chwili zaczęłam się przygotowywać. Chciałam wyglądać jak najlepiej. W końcu raz się żyje, czyż nie? Ubrałam się w to, zrobiłam mocniejszy makijaż i ogarnęłam włosy. Zanim się obejrzałam była dziewiętnasta. Impreza zaczynała się za pół godziny, a dom Jasona był wyjątkowo blisko, więc weszłam jeszcze na twittera. Cała strona główna była zawalona postami typu "Dziś zabalujemy!", "Szykuje się melanż roku!", czy
"Do zobaczenia wieczorem!". Zaczęłam się zastanawiać, ile w ogóle będzie tam osób? Czy będę kogoś znać? W trakcie sprawdzania kolejnej strony ponownie usłyszałam krzyki z dołu. TO ONI JESZCZE NIE POSZLI?! Super. Ciekawe jak zareagują na mój strój.
Powolnym krokiem schodziłam po schodach. Po chwili już byłam w salonie.
-El, to ja wych...
-SKY!- krzyknęli wszyscy naraz.
-Co?!- aż podskoczyłam.
-Wyglądasz świetnie !- przkrzykiwali się chłopaki.
-Dobra dupa z ciebie.- musiał dodać Harry.
-Um... Dzięki.- zaśmiałam się.
-Gdzie idziesz tak ubrana?- zapytał Liam.
-Na domówkę u Jaso... UPS!- El zasłoniła sobie usta dłonią, jak tylko zorientowała się, co powiedziała.
-ELEANOR CALDER, gdyby nie fakt, że mam na sobie wielocentymentrowe szpilki to już byłabyś martwa!- warknęłam, na co chłopaki zrobili standardowe "uuu".
-Cholera!- powiedziałam cicho.
-Co jest?- zapytała El.
-Zapomniałam telefonu. Zaraz wracam.- znowu wlazłam po schodach na górę.
Kiedy tylko otworzyłam drzwi zobaczyłam siedzącego na krawędzi łóżka Zayna (rzeczywiście, brakowało mi go na dole).
-Co ty tu robisz?- zapytałam lekko przestraszona.
-Siedzę.
-Och, naprawdę?- przewróciłam oczami i zajęłam się poszukiwaniem telefonu.
-Tego szukasz?- powiedział cicho, wyjmując z kieszeni moją komórkę.
-Skąd to masz? Oddawaj.- zirytowana wyciągnęłam rękę w jego stronę. Kiedy zobaczyłam, że zadziałało przybrałam surowszy ton. -Zayn, masz mi oddać telefon. Teraz.
-Spokojnie już, nie tak groźnie.- zaśmiał się, wstał i ułożył czarną komórkę w mojej dłoni. Kiedy myślałam, że już wychodzi nagle przytulił mnie od tyłu łącząc jego tors z moimi plecami.
-Ślicznie wyglądasz.- wyszeptał mi do ucha i wyszedł z pokoju, nie wiem który już raz zostawiając mnie samą z pustką w głowie.
Jednak tym razem jedno się różniło. Nie miałam zamiaru siedzieć i rozmyślać. Zbyt bardzo cieszyłam się na imprezę, żeby z niej rezygnować.
-No dobra, teraz już oficjalnie wychodzę!- krzyknęłam, stojąc przy drzwiach.
-O której wrócisz?- zapytała Eleanor.
-Hmm... za tydzień?- uśmiechnęłam się i wyszłam.

*Dwadzieścia minut później*

Gdy tylko weszłam do ogromnego domu poczułam odurzający zapach alkoholu i usłyszałam przeraźliwie głośną muzykę. Na oko mogłam stwierdzić, że bawiło się jakieś 150 osób - a to przecież dopiero początek imprezy. Nagle poczułam, że ktoś trąca mnie w ramię.
-Hej!- przytuliłam stojącego naprzeciwko Jasona, starając się przekrzyczeć hałasy.
-Cześć, cieszę się, że przyszłaś. Wyglądasz... Wow! Nie wiem, co powiedzieć!- uśmiechnął się, a ja poczułam, że się rumienię.
-Jason? Jason! Cześć!- usłyszałam dobrze mi znany piskliwy głosik.
-O, siema, Van.- odpowiedział.
-Świetna impreza! Coś czuję, że każdy ją zapamięta!- przymilała się do niego, a ja miałam ochotę powyrywać jej te farbowane blond włosy. Prawdopodobnie dopiero przyszłaś, skąd możesz wiedzieć, że jest tak cudownie? Głupia małpa...
-Emm... "Van", rozmawiamy, możesz już iść?- zapytałam najspokojniej, jak umiałam.
-Nie?- zaśmiała się. -Widzę, że dziś chowasz swoją śliczną mordkę za warstewką makijażu.- dodała po chwili.
-Starałam się, ale i tak nikt nigdy nie zrobi tego lepiej od ciebie.- odpysknęłam, słodko się uśmiechając.
-Dziewczyny, spokojnie!- wtrącił się Jason.
-To ona zaczęła.- syknęłyśmy równocześnie, na co chłopak tylko się zaśmiał.
-Ness, znajdę cię później, ok?- powiedział, po czym blondynka odeszła wkurzona, a ja z uśmiechem odprowadziłam ją wzrokiem.
-To może zatańczymy?- wyciągnął w moją stronę dłoń.
-Pewnie.- chwyciłam ją i już po chwili byliśmy w tłumie ludzi.

*Około piątej nad ranem*

Było... zajebiście! Świetni ludzie, genialna muzyka, po prostu idealnie! Ponad połowa gości ledwo stała na nogach, byłam jedną z nielicznych trzeźwych. Powiem szczerze, byłam z siebie bardzo dumna. Tyle okazji, żeby się napić, a nawet zapalić, a ja nie skorzystałam z żadnej. Może jednak rzeczywiście udało mi się wygrać?
Zaczęło się rozjaśniać. Chciałam wrócić taksówką, ale Jason uparł się, że mnie odprowadzi.
Przez całą drogę śmialiśmy się z wspominanych pijaków, rzygających po podłodze, albo tych skaczących do basenu. Ani się obejrzałam, a staliśmy pod moim domem.
-Dzięki za odprowadzenie.- uśmiechnęłam się i pocałowałam Jasona w policzek, kiedy nagle drzwi gwałtownie się otworzyły.
-Zayn?! Co ty tu robisz o tej porze?!- odskoczyłam od blondyna, kiedy zobaczyłam Malika opierającego się o framugę.
-Zasiedziałem się przy komputerze, kiedy zobaczyłem przez okno, jak sobie, gołąbeczki, idziecie, więc postanowiłem się przywitać.- spojrzał na Jasona. -Jestem Zayn.- wyciągnął rękę do zszokowanego chłopaka.
-J-Jason. Będę się zbierał.
-Tak, będziesz.- powiedział mulat, za co natychmiast skarciłam go wzrokiem. -No już, nie widzisz, która godzina? Ludzie chcą spać!
-Jak widać nie wszyscy.- wtrąciłam się. Kiedy tylko weszłam do domu i zamknęłam za sobą drzwi, otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, ale Zayn mi przerwał.
-Dłużej się nie dało?
-Zazdrosny?
-Żartujesz sobie, prawda?
-Jesteś żałosny...
-Ale i tak całuję lepiej od niego.- puścił mi oko.
-Nie byłabym tego taka pewna.- powiedziałam z uśmiechem i mijając go poszłam do pokoju.

_____________________________________________________
Hejej :D
Wiemy, że dosyć długo nie dodałyśmy tego rozdziału, ale było trochę innych zajęć.
Anywayy, już jest, cieszmy się :) I z góry przepraszamy za błędy, jakie mogą się pojawić. Jest już dosyć późno, zdecydowanie ZA późno na pisanie! Piszcie czego spodziewacie się po następnym rozdziale i co chcielibyście w nim przeczytać. A jeśli chcecie dostawać powiadomienia o nowych rozdziałach zostawcie swoje twittery albo inny kontakt z komentarzu. No i standardowo:

CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Martyna&Natalia lovv <3

niedziela, 14 kwietnia 2013

Rozdział 10.

Ten rozdział chciałyśmy zadedykować Oli Horan, dziękujemy za cudowne komentarze <3
__________________________

W progu stała Perrie. Zarówno ona, jak i ja byłyśmy zdziwione na swój widok.
-Co ona tu robi?- zapytała patrząc na Zayna.
-Jak widać, stoi. Nie powinnaś być w trasie?- odpowiedział, nie do końca wiedząc, co się właśnie działo. Podobnie jak ja.
-Byłam, ale postanowiłam przyjechać, kiedy dowiedziałam się, że chłopak zdradza mnie z, do tej pory myślałam, przyjaciółką!- krzyknęła, rzucając mu w ręce gazetę z artykułem, który wczoraj czytałam.
-Perrie, to nie tak, jak myślisz!- wtrąciłam.

-Nie z tobą rozmawiam! Jeśli już wpieprzyłaś się z moje życie, mogłabyś zostawić chociaż moje rozmowy.- dodała, piorunując mnie spojrzeniem. Chyba pierwszy raz w życiu nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Po prostu mnie zatkało. Nie dochodziło do mnie nic z dalszej kłótni Zayna i Pezz. Po gestach mogłam się domyślić, że robiło się coraz nieprzyjemniej. Wreszcie się otrząsnęłam i powróciłam do rzeczywistości.
-Nie obchodzi mnie co myślisz, a teraz spieprzaj, bo zaczynasz mnie wkurzać!- Zayn krzyknął, na co Perrie rozpłakała się i wyszła z domu. Bez słowa poszłam na górę, do łazienki. Patrzyłam na swoje odbicie w lustrze, powoli wszystko analizując.  Ja i Zayn... Do niczego przecież nie doszło! Z drugiej strony, artykuł... Zmęczona przebrałam się w piżamę i poszłam spać do pokoju Nialla (razem z El miałyśmy spać w jego łóżku, a on na kanapie u Zayna). Przechodząc przez korytarz słyszałam rozmowy z dołu - głównie wkurzony Zayn. Starając wybić sobie wszystko z głowy położyłam się i po krótkim czasie zasnęłam.

*Następny dzień, ranek*

Kiedy się obudziłam Eleanor nie było już obok. Spojrzałam na zegarek - dwunasta, jak zwykle. Zwlokłam się z łóżka i weszłam do łazienki. Ubrałam się w TO i zrobiłam lekki makijaż. Gdy zeszłam na dół wszyscy siedzieli przed telewizorem.
-Dłużej się nie dało? Nawet Zayn wstaje wcześniej. - powiedział Harry.
-Uwierz, mogłaby.- odpowiedziała za mnie El.
-Ej, co my tak w ogóle dziś robimy?- zapytałam siostrę, siadając obok niej.
-Ty, moja droga, się uczysz!- po tych słowach standardowo wybuchnęłam śmiechem.
-Mówisz poważnie?- zapytałam po chwili widząc, że nikt nie odwzajemnia mojej reakcji.
-Przykro mi.- uśmiechnęła się.
-Jak dobrze, że ja nie muszę już tego znosić.- powiedział Niall.
-Dzięki.- warknęłam.
-Dobra, nie zagaduj się tylko leć na górę po rzeczy. Referat sam się nie napisze!
-Jaki referat?- zapytałam zdziwona.
-Ten, który na jutro masz mieć gotowy?- dokończyła.
-Serio?- ona wiedziała więcej niż ja...
-Nie dobijaj mnie.- westchnęła.
Po chwili pożegnałyśmy się z chłopakami i odjechałyśmy. Cieszyłam się, że nie wpadłam na Zayna. Wolę chyba udawać, że nic się nie stało - przynajmniej przez jakiś czas.
W domu oczywiście musiałam iść pisać referat. Tylko cztery strony... Zajęło mi to sporo czasu. Pracę co chwila przerywały telefony. Za każdym razem na wyświetlaczu pojawiało się krótkie "Malik" odrzucałam połączenia, a wiadomości nawet nie czytałam. Było mi głupio, bo Zayn pewnie się martwił, ale z drugiej strony musiałam skupić się na nauce. Wykończona około dwudziestej trzeciej poszłam spać.

*Ranek*

Obudziłam się trochę po ósmej.  Szlag, zaspałam. Szybko zwlokłam się z łóżka i pobiegłam do pokoju Eleanor, która jeszcze spała. Wyklinając pod nosem szybko ubrałam się w to, umalowałam się i pobiegłam na przystanek. Kiedy wreszcie przyjechał autobus wparowałam do niego jak opętana. W szkole byłam na drugą lekcję... CHEMIĘ.
-Czemu nie było cię na pierwszej lekcji?!- wydarła się na mnie nauczycielka, sprawdzając listę.
-Zaspałam.- odpowiedziałam znudzonym tonem. Przynajmniej nie kłamałam. Byłam tam zaledwie pięć minut i już mialam dość. Kobieta powiedziała coś pod nosem i wstała.
-Wyjmujemy karteczki.- krzyknęła, a cała klasa wydała bezgłośne "kurwa".
Ruda podyktowała jakieś 6 zadań. Oczywiście na ostatniej lekcji nie słuchałam, co odbiło się na kartkówce. Standardowo wpisałam tylko imię i nazwisko - przynajmniej to będę miała opanowane do perfekcji. -Napiszcie jeszcze pod spodem na jaką ocenę się oceniacie i dlaczego.- oznajmiła chodząc między ławkami. Kiedy skończyłam pisać, podeszłam do biurka i położyłam kartkę. Kobieta od razu usiadła na swoim miejscu i zaczęła sprawdzać.
-Dostajesz dwie jedynki!- warknęła.
-Za?- zapytałam, nie do końca wiedząc, o co jej chodzi.
-Pierwsza za kartkówkę, a druga za to, że jak sama napisałaś - nie uważałaś na mojej lekcji!- uśmiechnęła się.
-Ja pierdolę.- westchnęłam pod nosem.
-Dodatkowo, dostajesz punkty ujemne za przeklinanie!- dopowiedziała. W tym momencie się zamknęłam i robiłam co mogłam, żeby nie wybuchnąć. Co za babsztyl! Jak ja mam z nią wytrzymać?!
Przez resztę lekcji postanowiłam trochę jej słuchać. Nie było to łatwym zadaniem, ale coś tam załapałam.
Na kolejną lekcję, angielski, wszedł z nami starszy rocznik. Usiadłam na swoim miejscu nie wiedząc, o co chodzi.
-Dzisiejsze zajęcia będą mieszane.- "no co ty?"- powiedziałam w myślach. -Po tej lekcji macie dwa dni na zrobienie projektu. Jest was po równo, więc zrobimy losowanie. Starsi wylosują młodszych. Rozumiecie?- czy ona ma mnie za idiotkę? Nieważne. Kiedy nauczycielka tłumaczyła, jakże trudne, zasady doboru par (Zapamiętać: 1. Podejść do biurka 2. Wylosować 3. Odejść od biurka) zauważyłam, że Vanessa przygląda się jednemu ze starszych. Kiedy wstał, żeby wylosować partnera strasznie się ekscytowały. Podobał jej się? Raczej tak. No nie powiem, był przystojny.
-Skylar.- usłyszałam swoje imię i od razu się uśmiechnęłam. Ze zwycięzką miną podeszłam do chłopaka i wysłuchałam tematu naszej pracy. Kątem oka zauważyłam, że gdyby nie ludzie, blondynka najchętniej rozerwałaby mnie na kawałki.

*Po lekcjach*

-To co, idziemy?- zapytałam Jasona.
-Jasne.- uśmiechnął się.
-Od razu mówię, że mieszkam z kuzynką, może być u niej chłopak razem z...
-One Direction.- dokończył starszy chłopak.
-Dokładnie. Po prostu ich ignoruj.- uśmiechnęłam się.
Po kilkunastu minutach byliśmy pod domem.
-O, cześć Sky... i jej kolego.- powiedziała El w drzwiach.
-Eleanor, to jest Jason, mam z nim robić projekt na angielski.- przedstawiłam go, a po chwili usłyszałam głośne krzyki z głębi domu.
-Są wszyscy?- jęknęłam.
-Niestety.- wystawiła mi język.
Powolnym krokiem weszłam do domu ciągnąc gościa za sobą. Kiedy stanęłam w progu salonu, zobaczyłam chłopaków oglądających telewizję.
-Sky, dobrze, że jesteś, chciałem pogad...- w tym momencie wszedł Jason, na co Zayn się zaciął. Jego twarz stała się... smutna? Zdenerwowana? Zawiedziona? Nie wiem, ale na pewno zniknął z niej uśmiech.
-No więc...- zaczęłam. -To jest Jason.- wskazałam na chłopaka. -A to Zayn, Liam, Louis, Niall i Harry. A teraz idziemy na górę.- uśmiechnęłam się.
-Pożyczyć wam gumki?- krzyknął Hazza, kiedy wchodziliśmy po schodach.
-Spierdalaj!- odkrzyknęłam. Później było już słychać tylko jego śmiech. Jak dzieciak...

***

-Wiesz jak to zrobić?- zapytałam, kiedy siedzieliśmy na moim łóżku.
-Mniej-więcej. A ty?
-Nie.
-No to nieźle.- podsumował, śmiejąc się.
Po jakiś dwóch godzinach, z czego połowa była spędzona na wygłupach, skończyliśmy. Wspólnie doszliśmy do wniosku, że może będzie trója. Nie liczę na więcej, ale kto wie? Zeszłam na dół, żeby odprowadzić Jasona do wyjścia. Niestety chłopaki wciąż tu byli.
-Ponad dwie godziny? Wymagająca pani, panno Skylar.- powiedział Harry, jak tylko nas zobaczył.
-Panie Haroldzie, jeszcze jedno słowo, a stracisz płodność, ok?- warknęłam.
Poszłam ze starszym chłopakiem w kierunku drzwi i pożegnaliśmy się buziakiem w policzek.
-Sky, szalejesz- powiedział Niall.
-Emm, ty też?- westchnęłam -Ogarnijcie się, proszę. Po prostu się uczyliśmy.
-Chyba anatomii...- palnął Harry, na co rzuciłam się na niego z rękami. Szturchaliśmy się, co chwilę przerywając to śmiechem. Niedługo dołączyli do nas Louis i Niall, a El siedziała obok rozbawiona.
W końcu wstałam i poszłam do pokoju posprzątać po wizycie gościa.
Nagle drzwi się otworzyły, a stał w nich Zayn.
-Co tam?- zapytałam, siadając po turecku na łóżku.
-Czemu nie odbierałaś telefonów? Albo nie odpisywałaś na sms'y? A tak, przecież byłaś zajęta swoim nowym chłopakiem!
-O co ci tak właściwie chodzi? I Jason nie jest moim...
-O nic. Po prostu mogłaś odpisać.- przerwał mi.
-Posłuchaj, po pierwsze: mam bardzo ciężką sytuację w szkole, więc się uczyłam, po drugie: nie mam ochoty na rozmowę z tobą.- robiłam się coraz bardziej zirytowana.
-Czemu?- mulat nie ustawał.
-Sam dobrze wiesz.- warknęłam.
-Boisz się.- powiedział rozbawiony.
-Niby czego?- wstałam, żeby spojrzeć mu w oczy.
-Że ten artykuł niedługo może okazać się prawdą.
-Chciałbyś.- zadrwiłam.
W tym momencie Zayn popchnął mnie na ścianę i z pożądaniem pocałował. Był to zdecydowanie najbardziej namiętny pocałunek, jakiego kiedykolwiek doświadczyłam. Podobało mi się, i to bardzo. Chciałam, żeby ta chwila trwała wiecznie. Już zaczynałam pogłebić pocałunek, jednak czarnowłosy odsunął się ode mnie.
-Mówiłem.- powiedział z łobuzerskim uśmiechem i, jakby nic się nie stało, wyszedł z pokoju.

_____________________________________
Hejjjjj <3
Dzieje się, dzieje :) Mamy nadzieję, że się podobało! Jeśli tak, piszcie to w komentarzach, jeśli nie też piszcie! :D Standardowo:
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
No i z racji tego, że jeszcze nie zaczęłyśmy pisać następnego rozdziału możecie pisać, co wy byście chcieli w nim zobaczyć.
N&M
@loveandkill
@nathonemix

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Rozdział 9.

Powolnym krokiem krokiem weszłam do budynku, a dosłownie kilka minut później siedziałam już w sali od mojego "ukochanego" przedmiotu - fizyki. Szczerze mówiąc, uczyłam się jej może z pół roku, więc sytuacja nie wyglądała za ciekawie.
-Skylar, usiądź w ostatniej ławce, napiszesz test. Muszę zobaczyć, na jakim jesteś poziome.- powiedziała nauczycielka i wręczyła mi trzykartkowy sprawdzian. Zajęłam wyznaczone miejsce i spojrzałam na arkusz. Jedynym zadaniem, jakie zrobiłam było wpisanie imienia i nazwiska.
Pozostała część lekcji minęła normalnie. Gdy tylko usłyszałam dzwonek od razu wyszłam z sali. Usiadłam na parapecie i  zaczęłam słuchać muzyki. W trakcie zauważyłam, że Vanessa razem z koleżankami mi się przygląda. Posłałam w ich stronę uśmiech, któremu towarzyszył środkowy palec. Blondi od razu wyrwała się, żeby do mnie podejść, jednak jej "świta" ją powstrzymała. Zaśmiałam się cicho. Po kilku minutach wszyscy zaczęli rozchodzić się do poszczególnych klas. W moim wypadku była to chemia, za którą też nie przepadałam i nie specjalnie miałam ochotę na nią iść. Ostatecznie 20 minut po rozpoczęciu lekcji weszłam do sali.
-Czemu się spóźniłaś?!- warknęła starsza baba z rudymi włosami.
-Byłam u pielęgniarki.- skłamałam.
-Mam sprawdzić?!- podniosła głos.
-Jeśli się pani chce.- wzruszyłam obojętnie ramionami, co jeszcze bardziej wyprowadziło ją z równowagi.
-Posłuchaj, jesteś tu pierwszy raz, ale obiecuję ci, że z każdym następnym będzie gorzej.- wytknęła palec w moją stronę. Dafuq?
-To miała być groźba?- podniosłam jedną brew do góry.
-Obietnica- uśmiechnęła się. -A teraz siadaj!- krzyknęła, widząc, że resztę klasy zaczęła bawić cała sytuacja. Posłusznie wykonałam  rozkaz, jednak w ramach "zemsty" przez pozostałą część zajęć nawet jej nie słuchałam. Marzyłam tylko o tym, żeby być już w domu. Ech, jeszcze tylko pięć lekcji.

*Kilka godzin później*

Po chemii (która już po jednym dniu była moim znienawidzonym przedmiotem) było ok. Na każdej lekcji traciłam przynajmniej z połowę paplaniny, bo rozwiązywałam testy podobne do tego z fizyki - z resztą, z podobnym efektem końcowym. Gdy rozbrzmiał ostatni dzwonek byłam pierwszą osobą wybiegającą z klasy. 
Wychodząc z budynku, kiedy skierowałam się w stronę bramy głównej, poczułam, jak ktoś łapie mnie za rękę i odwraca w swoją stronę.
-Siemka mała, widziałem cię dziś kilka razy. Jesteś nowa, może bym cię oprowadził?- zapytał wysoki blondyn. Ja też już go wcześniej zauważyłam, był rok albo dwa lata starszy.
-Nie, dzięki, ale muszę już iść.- odpowiedziałam szybko, próbując ponownie się obrócić, jednak ten przycisnął mnie do muru bramy szkolnej.
-Nigdzie nie idziesz.- przygniótł mnie jeszcze mocniej i zbliżył się na niebezpieczną odległość. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że jesteśmy w najmniej widocznym miejscu. Poważnie zaczęłam się bać, tym bardziej, że znałam ten typ. Wszystko działo się tak szybko. W jednej chwili napastnik przymierzał się do pocałunku, a już chwilę później leżał na ziemni. Powoli spojrzałam w górę i zobaczyłam... Zayna! Nie miałam pojęcia skąd się tu wziął, ale już zdążył przygnieść blondyna do ziemi i uderzyć go w twarz. Zapewne skończyłoby się gorzej, gdyby nie to, że udało mi się ich rozdzielić i chłopak natychmiast uciekł.
-Zayn, co ty do cholery robisz?!- krzyknęłam, kiedy mulat wstał z ziemi.
-Znów cię ratuje! Nie umiesz wytrzymać jednego dnia bez kłopotów?!- odkrzyknął wymachując przy tym rękami.
-To moja wina, że dałeś w mordę chłopakowi na terenie szkoły?! Przez to dopiero mogę mieć kłopoty!
-Sky, kurwa, on mógł cię zgwałcić!- chwila niezręcznej ciszy.
-Od kiedy w ogóle cię to obchodzi?- zapytałam już spokojniej.
-Może jednak nie jestem taki straszny, jak ci się wydaje? Jak wydaje się wam wszystkim? Cholera, za kogo ty mnie masz?- byłam zszokowana jego reakcją. Czyżby Malik właśnie chciał pokazać mi prawdziwego siebie? Normalnego chłopaka z uczuciami, jak każdy inny?
-Zayn, ja... Przepraszam, znowu. Dziękuję.- odpowiedziałam, wbijając wzrok w ziemię.
-Spoko.- odpowiedział najzwyczajniej w świecie. -Zapomnijmy o tym, chodź.- wskazał głową na samochód. -Chyba nie myślisz, że pozwolę ci teraz samej wrócić do domu?- dodał, a ja bez słowa skierowałam się w wyznaczonym kierunku. Przez całą drogę siedzieliśmy w ciszy, co akurat w tym wypadku mi odpowiadało. Musiałam wszystko przemyśleć. Po głowie ciągle chodziło mi zachowanie Zayna... Był zupełnie inny, niż dotąd. Kiedy Malik podjechał pod dom wreszcie się odezwałam:
-Nie wejdziesz?
-Nie, wracam na chwilę do domu i jadę do studia tatuażu.- odpowiedział.
-Mogę... Mogę jechać z tobą?- zapytałam, spoglądając mu w oczy.
-Po co?- chłopak zdziwił się.
-Nie wiem, popatrzeć, poprzeglądać wzory... Może też sobie coś kiedyś zrobię.
-Dobra, jeśli chcesz. Idź do domu ja będę za jakieś 20 minut ok?
-Nie ma sprawy.-uśmiechnęłam się i wysiadłam.
Gdy weszłam do domu nikogo nie było. Przebrałam się szybko w TO i zostawiłam karteczkę z napisem "będę wieczorem" dla Eleanor.

*50 minut później*


-To co chcesz sobie zrobić?- zapytałam, kiedy jechaliśmy na miejsce.
-Zobaczysz w swoim czasie.- odpowiedział i uśmiechnął się lekko. Chwilę później byliśmy już pod salonem. Wysiedliśmy z samochodu i szybkim krokiem weszliśmy do budynku unikając tłumu paparazzich.
-Siema Zayn!- powiedział facet koło trzydziestki. -A kogo dziś ze sobą przywlokłeś?- zapytał, spoglądając na mnie.
-Sky.- powiedziałam, podając mu rękę.
- Dylan.- uśmiechnął się. -To co Malik, gotowy?- zwrócił się do mulata.
-Zawsze.- zrobił łobuzerski uśmiech, a po chwili już ZDEJMOWAŁ SWÓJ T-SHIRT. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie. Umięśniony tors Zayna Malika z dodatkiem tatuaży, a to wszystko w zasięgu wyciągnięcia dłoni. Wyglądało na to, że nowy tatuaż chłopaka będzie na jego klatce piersiowej, co oznaczało ten widok przez jeszcze długi czas, CO OZNACZAŁO bardzo szczęśliwą Sky. 
-Ile to będzie trwać?- zapytałam tatuażysty odwracając myśli od Zayna.
-Jakieś 2-3 godziny.- odpowiedział szykując sprzęt.
-ILE?! Ugh...- westchnęłam.
-Sama chciałaś tu przyjść.- uśmiechnął się siedzący w fotelu Malik. 
-Owszem, ale nie wiedziałam, że to będzie tyle trwać! Co mam robić, patrzeć się na ciebie?- "czemu nie?" pomyślałam.
-Może pooglądaj szablony?- polecił mi mulat, o uczyniłam. Wszystko, by w tym momencie znaleźć się jak najdalej niego. Przez chwilę przerzucałam kartkami katalogu, ale kiedy usłyszałam dźwięk maszyny w gotowości, ciekawość wzieła górę i zaczęłam przyglądać się wykonującemu tatuaż Dylanowi. Najbardziej dziwiło mnie to, że gdy wbijał mu w skórę te wszystkie igiełki Zayn pozostawał niewzruszony.
-Boli mnie to od samego patrzenia, a ty nawet nie drgniesz?- zapytałam.
-Jestem odporny na ból.- uśmiechnął się, a ja nie mogąc dłużej na to patrzeć, powróciłam do katalogu. Było tam wiele fajnych wzorów, jednak ja szukałam czegoś, co powali mnie na kolana. Z drugiej strony i tak muszę czekać jeszcze rok, El prędzej wyrzuciłaby mnie z domu, niż zgodziła się na tatuaż.
Pozostały czas minął bardzo szybko. Tatuażysta założył ochronny opatrunek na klatkę piersiową Zayna i już po chwili kierowaliśmy się w stronę wyjścia. Przed salonem była cała masa fanów, zdziwiło mnie to. Szybko wsiadłam do samochodu. Zayn został jeszcze z pięć minut, żeby zrobić zdjęcia i podpisać kilka płyt. Kiedy skończył, wsiadł do auta i odjechał.
-Więc upatrzyłaś coś dla siebie.- zapytał patrząc za przednią szybę.
-Tak, parę wzorów nawet mi się podobało, ale i tak musiałabym czekać rok, jak nie więcej.- zrobilam typowy dla siebie grymas.
-Jak to?
-Myślisz, że El pozwoli mi przed osiemnastką?- zapytalam, spoglądając na niego jak na idiotę.
-Zawsze mogę być twoim bratem!- zaśmiał się.
-Echh, będziesz mi to wypominał?! Po prostu zapomnij!- również zachichotałam.
-Sky Malik, całkiem ładnie to brzmi!- spojrzał na mnie wciąż się śmiejąc. -A wracając do tematu...- zaczął, kiedy zauważył, że się rumienię. -Dylan na pewno by się zgodził.
-Zayn, El zabiłaby najpierw mnie, a później ciebie.- zażartowałam, kiedy samochód stanął. -Dobra, no to lecę.- uśmiechnęłam się i zrobiłam coś, czego sama się po sobie nie spodziewałam - pocałowałam Zayna w policzek. Obydwoje byliśmy równie zszokowani, więc szybko się od niego odsunęłam, rzuciłam ciche:-Dzięki za dzisiaj.- po czym opuściłam samochód.
Gdy weszłam do domu wciąż wyzywałam się w myślach za to, co zrobiłam. Co on sobie pomyśli? Że jestem
kolejną lecącą na jego urok pustą dziewczynką? Już prędzej na tą klatę... SKY, IDIOTKO!
W salonie na kanapie siedziała El i przeglądała coś na laptopie. Już mialam zamiar iść na górę.
-Sky, czekaj!- zatrzymała mnie.
-Co?- zapytałam stając w progu drzwi salonowych.
-Przepraszam cię za wczoraj. Nie powinnam mówić tego dyrektorce, ani nikomu innemu.- powiedziała. Było widać, że jest smutna.
-Ech, w porządku, zapomnij o tym. Ja też przepraszam, że tak ostro na to zareagowałam i nie wróciłam na noc.- odpowiedziałam siadając obok niej.
-Zapomnijmy, to zapomnijmy.- powiedziała El z uśmiechem. -Jest jeszcze coś...
-Tak?
-Sama zobacz.- zachichotała, podając mi laptopa.
-Eleanor Calder, co ty znowu wymy... ŻE JAK?! CO TO MA BYĆ?!- zaczęłam krzyczeć, kiedy, zdałam sobie sprawę, że na jednej z popularniejszych serwisów plotkarskich znajdowała się cała masa zdjęć MOICH I ZAYNA - począwszy od tych ze szkoły, kończąc na studiu tatuażu.

***
Nowa maskotka Zayna? 

Dziś po południu zauważono członka jednego z najbardziej popularnych zespołów na świecie, Zayna Malika, w towarzystwie pewnej czarnowłosej dziewczyny. Z nieoficjalnych źródeł wynika, że nazwa się Sky Black i jest kuzynką Eleanor Calder, dziewczyny przyjaciela Malika z zespołu, Louisa Tomlinsona.
Zayn i Sky zostali zauważeni na terenie jednego z londyńskich liceów (do którego prawdipodobnie uczęszcza dziewczyna) oraz w studiu tatuażu Dylana Coopera, bliskiego przyjaciela piosenkarza. W między czasie dwójka była także widziana w prywatnym samochodzie Zayna.
Co na to dziewczyna gwiazdora, Perrie Edwards? Wraz z zespołem obecnie znajduje się w Los Angeles, a jej chłopak już zabiera się za inną? Przypominamy, że Zayn ma reputację łamacza serc, a 
na tle zespołu wyróżnia się porażającą liczbą byłych dziewczyn.
***

-Mówiłam, mówiłam!- zaświergotała El, kiedy skończyłam czytać.
-Przecież to stek bzdur!- oburzyłam się.
-Bzdury, nie bzdury, macie się ku sobie i to widać!- ten przeklęty uśmieszek za nic nie chciał zejść jej z twarzy.
-Zamknij się!- zaczęłyśmy się przekomarzać, co chwilę śmiejąc się i waląc poduszkami.

*Następny dzień, południe*

Własnie wstałam i od razu weszłam do łazienki. Szłyśmy dziś z El do chłopaków na noc. Zauważyłam, że ostatnio coraz mniej mi to przeszkadza. Ubrałam się w TO* i zeszłam na dół. Kuzynka już tam była i zajadała się płatkami.
-Własnie miałam po ciebie iść.- powiedziała, kiedy mnie zobaczyła.
-Jak widać, nie ma potrzeby.- uśmiechnęłam się przeglądając zawartość lodówki.
Kiedy zjadłam, poczekałam jeszcze chwilę na Eleanor i razem wyszłyśmy z domu.
-Sky, dobrze się czujesz?- zapytała mnie, gdy byłyśmy już w samochodzie.
-Ymm, dlaczego miałabym się źle czuć?- zapytałam zdziwiona.
-Właśnie jedziemy do chłopaków, a ty nie wydałaś z siebie jeszcze ani jednego słowa sprzeciwu.
-Jesteśmy u nich i oni u nas tak często, że zdążyłam się już przyzwyczaić.
-Czyt.: Och, tak bardzo podoba mi się Zayn, że odliczam dni do każdego spotkania z nim!- dopowiedziała, przedrzeźniając mnie.
-Haha, bardzo zabawne!- odpowiedziałam, lekko waląc dziewczynę w ramię.

*Parę godzin później*
-Sk,y skoro wygrywasz w gry na pada to zobaczymy, jak poradzisz sobie z kinectem!- krzyknął dumnie Louis.
-Jaka gra?- zapytałam rozbawiona.
-Just Dance 4!- powiedział Liam i zaczął tańczyć w miejscu.
-Powaliło was? Ja nie umiem tańczyć.- zaczęłam się jeszcze głośniej śmiać.
-I właśnie o to chodzi!- powiedział siedzący obok mnie Niall.
-No dobra, kto gra z nami?- zapytałam.
-Na mnie nie licz.- powiedział Zayn, uśmiechając się.
-Ja tak samo, nie wyciągniecie mnie!- zaśmiała się Eleanor. Wyglądało na to, że cała reszta (poza umierającym Hazzą - zapamiętać: nigdy więcej nie mieszać alkoholu i nie pić od rana!) zamierzała stoczyć taneczny pojedynek.
-A więc jest nas czwórka, idealnie!- powiedział Lou i włączył grę. Pozwolił mi wybrać układ.
-Ten!- wskazałam na taniec wykonywany przez kogoś w przebraniu kraba (klik).
-Serio?
-Tak! Prooooszę!- zachęcałam ich aż do skutku. Kiedy w końcu się udało, rozpoczęła się kolejna kłótnia - tym razem o to, którą postać będziemy odtwarzać. Stanęło na tym, że ja i Niall byliśmy dziewczynami, a Louis i Liam czerwonymi zwierzaczkami.
Musiało to wyglądać komicznie, bo Zayn, El, a nawet ledwo kontaktujący Harry ledwo łapali oddech ze śmiechu. Ostatecznie... wygrałam!

-JAK ONA TO ROBI?!- wydarł się Liam, łapiąc powietrze.
-To nie jest możliwe!- popierali go Niall i Louis.
-Przykro mi.- zaśmiałam się. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Eleanor poszła otworzyć, a ja po chwili nie wierzyłam w to, co się dzieje.

______________________________________
Helołł!!!
Ostatnio dość szybko idzie nam pisanie rozdziałów, więc jest i kolejny! :D
Standardowo mamy nadzieję, że się podobał, no i oczywiście stała zasada:
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Może tak... O każdy komentarz więcej niż 22 (liczba komciów pod poprzednim rozdziałem) o jeden więcej gif Zayna bez koszulki? Co wy na to? :)) Pozdrawiamyyyy, Natalia&Martyna ;*
@nathonemix
@loveandkill

środa, 3 kwietnia 2013

Rozdział 8.


*Tydzień później*

-Wracaj szybko!- krzyknęłam w stronę odchodzącej Perrie. Dziś wraz z zespołem wylatywała na miesiąc do LA. Stałam tam jeszcze chwilę i poszłam w stronę wyjścia. W drodze do domu zahaczyłam o Starbucksa, a po 30 minutach byłam pod drzwiami. Gdy weszłam El i Lou siedzieli na kanapie.
-Sky, chodź na chwilkę.- powiedziała siostra, kiedy byłam w kuchni.
-No, co tam?- usiadłam naprzeciwko nich.
-Bo wiesz... Od jutra chodzisz do szkoły.- zaczęła Eleanor.
-To ma być żart?
-Sky, masz 17 lat, musisz ukończyć naukę.- wtrącił się Louis.
-Wy kończyliście?- zapytałam, a na mojej twarzy pojawił się grymas.
-To zupełnie inny przypadek. Mamy karierę... Nie zmieniaj tematu.- uciął.
-To czemu niby ja mam chodzić?
-Bo tak. -powiedziała El stanowczo.
-Świetnie, mogę już iść?- warknęłam.
-Nie, poczekaj. Kiedy byłam zanieść twoje papiery dowiedziałam się, że przez ostatnie lata uczyłaś się w domu. Sky, sfałszowałaś dokumenty! To przestępstwo!
-Po pierwsze: to było dawno, po drugie: ja ich nie sfałszowałam i po trzecie: za wszystko, co zrobiłam powinnam dostać przynajmniej... Z dziesięć lat.- uśmiechnęłam się, a El na dłuższą chwilę zaniemówiła.
-Więc kto ci sfałszował te papiery? - Louis ją wyręczył
-Taki jeden... Nie ważne i tak nie żyje- powiedziałam obojętnie, wstając.
-Jak to nie żyje?!- El odzyskała głos.
-Normalnie. Zaćpał się.- wzruszyłam obojętnie ramionami, a brunetka schowała twarz w dłonie w geście załamania.

*Następny dzień*

Jak zwykle jeden z moich cudownych snów przerwał mniej przyjemny krzyk El:
-Sky! Za godzinę zaczynasz lekcje, masz piętnaście minut do zejścia na dół.
-Nigdzie nie idę... Z resztą i tak już nie zdążę na autobus.
-Tak się akurat składa, że nocował u nas Louis i z wielką chęcią cię podwiezie.- odpowiedziała ze słodkim uśmieszkiem. Niechętnie zwlokłam się z łóżka. Ubrałam się w TO *

*40 minut później*

-Na pewno nie mogę zrobić nic, żebyś zawiózł mnie do domu?- zapytałam Tomlinsona błagalnie, kiedy zaparkował pod budynkiem mojej nowej szkoły.
-A jak myślisz?- odpowiedział patrząc na mnie spod okularów słonecznych.
-Myślę, że jak bardzo ładnie poproszę to...
-To nic ci to nie da. Tak, dobrze myślisz.- uśmiechnął się do mnie. -Sky, zrozum, to nie jest kara. Eleanor chce być dla ciebie jak najlepszym wzorem i zapewnić ci lepszą przyszłość.
-To chyba raczej niemożliwe, biorąc pod uwagę moją przeszłość.- wtrąciłam.
-Z takim podejściem nic nie zrobisz i właśnie dlatego musisz chodzić do szkoły. Poznasz nowych ludzi, zapomnisz o tym, co było. No, idź już bo się spóznisz.- poklepał mnie po ramieniu.
-Dzięki...- odpowiedziałam, po czym wyszłam z samochodu. Może jednak nie będzie tak źle?

*50 minut później*

Pierwsza lekcja za mną. Szczere mówiąc, było... w porządku. Kilka osób rozpoznało we mnie kuzynkę El i "tą, która szweda się z tym popularnym boysbandem". Stałam właśnie na korytarzu patrząc na wrzeszczących ludzi, kiedy podeszła do mnie grupka trzech, jak je określić, tapeciar. Pamiętałam, że siedziały dwie ławki za mną na biologii.
-Black, tak?- rzuciła obojętnie stojąca w środku dziewczyna.
-Wolę, kiedy mówi się do mnie po imieniu. Jestem Sky.
-A ja wolę, kiedy jakaś laska z bogatą siostrzyczką nie wchodzi sobie tak po prostu do mojej szkoły i oczekuje specjalnego traktowania.- jej głos nagle stał się odrażająco oschły.
-Nie mam zielonego pojęcia, o czym mówisz, ale dobrze ci radzę, lepiej zmień ton, kochanie.- powiedziałam i w podobny sposób przybliżyłam się do niej. W tej szkole takie zachowania chyba są bardzo rzadką atrakcją, bo ani się obejrzałam, a dookoła nas zebrało się kilkanaście gapiów.
-Jeszcze jedno słowo, a obiję ci tą mordkę.- warknęła
-Ja niestety twojej nie widzę spod tej tony gładzi szpachlowej.- uśmiechnęłam się.
-Ja ci pokażę gładź szpachlową...- w tym momencie przerwał nam kobiecy głos.
-Vanessa, Skylar - do gabinetu.- powiedziała ostro dyrektorka. Świetnie. Pierwszy dzień, a ja już ląduję na dywaniku. Do pokoju najpierw weszła blondi. Po jakiś 15 minutach wyszła wkurzona. Powolnym krokiem weszłam do gabinetu.
-Usiądź Skylar.- powiedziała chłodno. -Słyszałam juz wersję Vanessy, ale teraz ty mi to opowiedz.
-Przyczepiła się do mnie i tyle.- odpowiedziałam szorstko.
-Sky, posłuchaj...- zdjęła okulary. -Znam rodzinę Calder. Jesteśmy dobrymi znajomymi. Głównie dlatego jesteś w tej szkole. Eleanor opowiadała mi o twoich... problemach. Ostatni raz ci przebaczam, a teraz idź na lekcję.- uśmiechnęła się blado. Nie mogłam w to uwierzyć! Jak El mogła mi to zrobić?! Przecież miała nikomu nie mówić! Niech jeszcze wygada się reszcie szkoły, albo zespołowi, że byłam ćpunką? Nie mogłam tam dłużej zostać. Po kilku minutach od wyjścia z gabinetu byłam już poza budynkiem szkoły. Musiałam jak najszybciej porozmawiać z Eleanor.


*15 minut później*




Kiedy weszłam do domu usłyszałam śmiechy El i chłopaów. Zdążyłam się już przyzwyczaić do ich ciągłej obecności w domu. Bez słowa weszłam do pokoju i zaczęłam mówić:
-Możesz mi wyjaśnić, dlaczego dyrektorka szkoły wie o... tym?- zapytałam wściekle, w ostatniej chwili powstrzymując się przed wyjawieniem swojej tajemnicy przy zespole.
-Sky, co ty tu robisz?!- krzyknęła prawie równo z Louisem.
-Nie mam zamiaru spędzić tam ani jednego dnia. Przepraszam Lou -teraz zwróciłam się w kierunku chłopaka.- ale nie dam rady, a wszystko dzięki zbyt długiemu językowi twojej cudownej dziewczyny.- po tych słowach udałam się w kierunku mojego pokoju, nie zważając na wołanie Eleanor i zszokowane miny
Liama, Nialla, Harry'ego i Zayna.

W trakcie słuchania muzyki na cały regulator drzwi uchyliły się lekko.
-Czego tu szukasz?- zapytałam, a na jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmiech.
-Oj Sky, nadal się gniewasz za to, jak potraktowałem Perrie? Przecież ją przeprosiłem. A poza tym... Co to ma wspólnego z nami?- zapytał siadając na krawędzi łóżka i spoglądając mi o oczy.-Po pierwsze, jeden gówniany sms nie ma prawa być uznany za przeprosiny. Po drugie, i zapamiętaj to sobie raz na zawsze, nie ma, nie było i nigdy nie będzie czegoś takiego jak MY, jasne?
-Po akcji z basenem mówiłaś coś innego... Z resztą, nie ważne. I tak obydwoje znamy prawdę.- puścił mi oko. -Przyszedłem raczej po to, żeby pogratulować.
-Niby czego?- uniosłam brew zdziwiona.
-Twojego zachowania w szkole. Dyrektorka dzwoniła do El, a ta wszystko nam opowiedziała. To znaczy... opowiedziała Lou, ale podsłuchiwałem. W każdym razie, zaimponowałaś mi, Black.
-Jakby tylko na tym mi zależało.- prychnęłam. W tym momencie chłopak błyskawicznie przemieścił się z krawędzi łóżka na jego środek, popychając mnie na plecy i nachylając się tuż nade mną. Nasze ciała (PONOWNIE w tym miesiącu) dzieliły milimetry, a moje serce waliło jak oszalałe.
-A nie jest tak?- wyszeptał Zayn patrząc mi centralnie w oczy, a następnie podniósł się i opuścił mój pokój zostawiając mnie sam na sam z walącym jak oszalałe serce,. Co ten chłopak ze mną robił?
Wróciłam do słuchania muzyki, próbując wybić sobie z głowy to, co, właśnie się stało. Wciąż miałam go przed oczami. Moje zachowanie... Robiłam to pod wpływem impulsu, prawda? Nie chcę nawet o tym myśleć. Po chwili do pokoju weszła El.-Sky, może mi się wytłumaczysz?- zapytała twardo.
-Nie mam z czego.- warknęłam.
-Dziewczyno, co się z tobą, do cholery, dzieje?!
-Po co powiedziałaś jej, że brałam? Wiesz jak się czułam, kiedy mi o tym mówiła?! Może od razu powiedz każdemu dookoła? Niech wszyscy wiedzą, że mieszkasz z ćpunką!
-Sky, ona musiała wiedzieć! To dyrektorka twojej szkoły!
-Jasne. Wyjdź!- krzyknęłam.
-Nie.- odpowiedziała stanowczo.
-W takim razie ja to zrobię.- powiedziałam, po czym wyminęłam ją sprawnie i wyszłam z pokoju, a następnie domu.

Przez to, że urwałam się z lekcji było wyjątkowo wcześnie, więc tym bardziej nie wiedziałam, co mialam ze sobą zrobić. Ostatecznie postanowiłam wybrać się do kręgielni.

*** 

W trakcie wybierania odpowiedniej kuli usłyszałam niski głos dochodzący zza moich pleców:
-Czy ty nie powinnaś być teraz,w szkole?- przestraszona odwróciłam się i zobaczyłam przed sobą wysokiego mężczyznę w mundurze policyjnym. Już chciałam uciekać, ale wtedy zapewne o wszystkim dowiedziałaby się El, a tego chciałam za wszelką cenę uniknąć.
-Ja... Nie.. To znaczy... Moja klasa była dziś zwolniona z lekcji.- odpowiedziałam najbardziej przekonywującym tonem, na jaki było mnie stać.
-Jasne. Poproszę numer telefonu do jednego z rodziców.
-Moi rodzice tu nie mieszkają. Jestem ze starsz...ym bratem.- chyba właśnie udało mi się wpaść na idealny pomysł. Taką mialam przynajmniej nadzieję.
-Czy brat jest dorosły?
-Tak, ma 20 lat.
-W takim razie poproszę o jego numer komórkowy.- po tych słowach podałam mężczyźnie ciąg cyfr i modliłam się w duchu o powodzenie.

*Perspektywa Zayna*

Krótko po tym, jak opuściliśmy dom Elki usłyszałem dźwięk dzwonka telefonu. Bardzo dobrze się złożyło, bo miałem już dość przynudzania Lou o tym, jak jego dziewczynie ciężko ze Sky. Swoją drogą, coraz bardziej ją lubię. Irytowanie jej to moje nowe hobby, chociaż i tak wiem, że ta dziewczyna mnie lubi. Po prostu jest zbyt dumna, żeby to pokazać. Jesteśmy do siebie nawet podobni.
-Halo?- odebrałem telefon oddalając się od chłopaków.
-Pan Zayn? Tu sierżant Cox. Kilka minut temu zatrzymałem pańską siostrę w kręgielni, twierdzi, że odwołano jej dziś lekcje...
-Nie bardzo rozumem. Waliyah nie jest w szkole?- zapytałem zdziwiony.
-Waliyah? Chodzi o Skylar Black, dziewczyna uważa się za pana siostrę.
-Ach, Sky.- na mojej twarzy pojawił się zadziorny uśmiech. -Tak, wspominała coś o dniu wolnym.
-W takim razie musi pan ją osobiście odebrać. Mam nadzieję, że to żaden problem?- usłyszałem, co sprawiło mi jeszcze większą radość.
-Nie, oczywiście, że nie. Czego się nie robi dla siostrzyczki. Niedługo będę.

*Perspektywa Sky*

Plan wypalił. Tylko, że znowu będę musiała widzieć się z Zaynem i to jeszcze po dzisiejszym wydarzeniu, które chyba przebiło wszystkie poprzednie.
Ale lepsze to niż kolejne kłopoty z prawem. Nie musiało minąć 20 minut, żebym zobaczyła czarne auto Malika parkujące na podjeździe. Chwilę później chłopak był już przy mnie.
-Sky, nawet w dniu bez szkoły nie potrafisz być grzeczna?- powiedział teatralnie patrząc to na mnie, to na policjanta. -Potrzebuje pan jeszcze coś spisać?
-Nie, już wystarczy. Do widzenia. I niech się już pani dziś nie pakuje w kłopoty.- "Chyba już na to za późno"- pomyślałam, patrząc w kierunku Zayna.
-No to pa.- rzuciłam i odwróciłam się od niego.
-Zaraz, hej.- złapał mnie za ramię. -Nie zamierzasz mi chociaż podziękować?- zapytał.
-Dziękuje.
-Wow, wysiliłaś się.
-Mam ci przypomnieć treść twojego przeprosinowego smsa do Pezz?- zapytałam krzyżując ręce na piersiach.
-A ty znowu z tym?- zapytał błagalnie.
-Niech ci będzie, skończmy ten temat.- mulat uśmiechnął się. W tym momencie przypomniało mi się, że nie mam gdzie dziś spać, a na ulicy nie zostanę, bo znowu zgarną mnie gliny.
-Zayn, słuchaj... Wiem, że to głupie, ale mogłabym mieć do ciebie prośbę?- wysiliłam się na najsłodszy głosik, jaki, potrafiłam zrobić.
-Zależy jaką.- odpowiedział. Pff, i tak wiedziałam, że zrobiłby wszystko, o co go poproszę.
-Pokłóciłam się z El i nie bardzo mam ochotę wracać do domu, więc...
-Więc co?- zapytał z szerokim, uśmiechem opierając się o ścianę budynku.
-Oj, przecież doskonale wiesz, o co mi chodzi! Mogę u was dziś nocować?
-Pewnie.- odpowiedział od razu.
-Tak po prostu?- zapytałam zszokowana. Musiał być w tym jakiś haczyk.
-Właściwie... to nie. Musisz trzymać mnie za rękę przez całą drogę do domu.- szczery uśmiech ustąpił
miejsca łobuzerskiemu.
-C...co? Ale przecież masz tu swój samochód.- wskazałam palcem na pojazd.
-Moi ludzie go odbiorą. To jak, idziemy, czy prześpisz się pod mostem?
-Urgh.- wzdrygnęłam się i ostatecznie splotłam palce z palcami Malika.
-Grzeczna dziewczynka.- wyszczerzył się ponownie i pociągnął mnie w stronę domu.

*2 godziny później* 

Siedziałam właśnie z Liamem i Louisem na kanapie rozgrywając kolejną rundę gry na xboxie. Drugi z wymienionych musiał oczywiście zadzwonić do Eleanor i powiedzieć jej, gdzie jestem, ale na szczęście obyło się bez kolejnej awantury. Tylko tyle, że muszę iść jutro do szkoły.
-Black, oszukujesz!- krzyknął Tomlinson, kiedy kolejny level skończył się moją wygraną.
-On ma rację! Nie da się wygrać trzech poziomów pod rząd klikając przyciski na oślep!- wspomógł go Payne z miną obrażonego dziecka, na co tylko się zaśmiałam.
-Chłopaki, dajcie jej spokój! Przez całą grę patrzyła się na mnie, nic dziwnego, że wygrała.- wtrącił Harry, rozpychając się pomiędzy mną, a Liamem.
-Emm, na pewno.- odpowiedziałam rozbawiona. -Jesteś tak seksowny, że palce same wybierały odpowiednie guziki.- dodałam kładąc dłoń na kolanie loczka, na co wszyscy z wyjątkiem jego samego wybuchnęli śmiechem.
-Nie rozumiem, co w tym zabawnego? Przecież mówi całą prawdę!- oburzył się Styles. Po kilku minutach przekomarzań wstałam z kanapy.
-No dobra, będę się zbierać. Niech któryś mnie jutro obudzi przed ósmą.
-Nie ma problemu, skarbie.- Hazza puścił mi oko, na co znowu zachichotałam i poszłam na górę. Kiedy stanęłam już na górnym piętrze nagle zdałam sobie sprawę z tego, że nie wiem, gdzie mam spać. W domu było przecież tylko 5 pokoi.
-Chłopaki... Gdzie ja właściwie będę dziś nocować?- zapytałam.
-No cóż, ostatnio Zayn miał tą przyjemność, wygląda na to, że teraz moja kolej.- odezwał się Harry, pokazując dołeczki.
-Nie polecam, jeśli nie chcesz obudzić się że zrujnowaną wodą fryzurą.- wtrącił Malik z kuchni. -Sky, ja cię tu przywlokłem, więc ja poniosę konsekwencje.- czy on właśnie powiedział, że weźmie odpowiedzialność za coś, co zrobił?! Że weźmie odpowiedzialność za COKOLWIEK?! Ten chłopak coraz bardziej mnie zadziwiał. -Będziesz spała u mnie.
-A ty? Nie ma mowy o ponownym dzieleniu łóżka.- powiedziałam stanowczo.
-Spokojnie, i tak nie byłaś taka dobra.- znowu ten uśmiech. Czy on naprawdę chciał mnie zdenerwować? -W pokoju mam jeszcze rozkładaną kanapę, mogę się na niej przespać.
-Nie będziesz spał na kanapie we własnym domu, równie dobrze ja mogę to zrobić.
-Próbuję być miły, więc nie utrudniaj mi tego i chodź.- odpowiedział, po czym pociągnął mnie za rękę w kierunku pokoju.

*20 minut później* 

Proszę.- powiedziałam cicho przeglądając strony internetowe w telefonie na łóżku Zayna.
-Mogę?- w drzwiach stał Malik z dwoma kubkami gorącego napoju.
-To twój pokój, pytasz mnie, czy możesz wejść? W ogóle, ostatnio jesteś jakiś miły...
-To źle?- zaśmiał się, podając jednen z kubków.
-I jeszcze to... W co ty grasz, Zayn?- zapytałam, próbując go przejrzeć.
-Zawsze robię chłopakom gorącą czekoladę, pomyślałem, że ty też chcesz...- wbił wzrok w podłogę.
-Ech, w takim razie dziękuję... I przepraszam. Nie powinnam cię osądzać.- uśmiechnęłam się lekko, a mulat to odwzajemnił.
-No dobra, idź się myć, bo jak ja wejdę do łazienki to będziesz musiała długo czekać.- zaśmiał się. Zrobiłam
to, co mi kazał i po 20 minutach byłam w drodze powrotnej do pokoju. To, co tam zobaczyłam rozczuliłoby nawet najsilniejsze serce (czyli w zasadzie moje). Na kanapie obok łóżka leżał Zayn wtulony w pluszowego misia. Szybko wzięłam telefon do ręki i zrobiłam mu zdjęcie. Może się przydać, kiedy znowu się pokłócimy.

*Następny dzień*

Obudził mnie hałaśliwy wrzask z dołu. Po dokładnym przysłuchaniu się stwierdziłam, że Niall i Harry kłócą się o jedzenie. Idioci. Spojrzałam na zegarek - 6:30. Jezu. Co ja miałam robić przez godzinę, kiedy to musiałam wychodzić, żeby zdążyć do szkoły. Popatrzyłam w bok - Zayn jeszcze spał. Postanowiłam wykorzystać czas na dokładniejsze niż zwykle przygotowania. Wygrzebałam się spod kołdry i udałam się do łazienki. Tam znalazłam prostownicę (skąd ona się tu... Ach, Zayn...), zrobiłam makijaż i ubrałam się. Następnie zeszłam na dół w celu zrobienia sobie czegoś do jedzenia. Tam zastałam kończącego śniadanie Lou.
-Hej.- uśmiechnął się na mój widok. -Sky, przepraszam, ale nie będę mógł cię dzisiaj podwieźć. Mam coś ważnego do załatwienia.
-Więc jak dostanę się do szkoły?- zapytałam.
-Spytaj Zayna, czy cię podwiezie. - znowu się uśmiechnął, tym razem w inny sposób. Najpierw El wmawia mi, że coś między nami jest, teraz on... Co się z nimi wszystkimi dzieje? Nieważne. Zrobiłam sobie kanapę, a po zjedzeniu posłusznie poszłam prosić Malika o pomoc.
-Zayn? Halo? Zayn, WSTAWAJ!- krzyknęłam, kiedy normalne próby budzenia nie przyniosły efektów.
-Co do... Sky, czy ty widzisz, która jest godzina?! Czego chcesz?- zapytał zachrypniętym głosem.
-Louisowi coś wypadło, zawieziesz mnie do szkoły?
-I tylko po to mnie budzisz z samego rana?! Poproś Hazzę, Nialla albo Liama.
-Liam pojechał do Danielle, Niall miał jakieś spotkanie, a z Harrym boję się jeździć.- odpowiedziałam twardo.
-Nie dziwię się. Co nie zmienia faktu, że nic nie zmusi mnie do wstania z łóżka przed dwunastą.
-Jesteś pewien? Nie chciałam tego robić,.ale nie dajesz mi wyboru.- wyciągnęłam z kieszeni spodni komórkę. Świat z pewnością zainteresuje się faktem, że Bradford Bad Boy wciąż śpi z misiem. Wystarczy tylko, że kliknę udostępnij i...
-Zaraz, co?!- mulat podniósł się z łóżka, a ja pokazałam mu zrobione wczoraj zdjęcie z uśmiechem na twarzy.
 -Skąd to masz?!
-Radziłabym być ostrożniejszym na przyszłość. To co, podwieziesz mnie, czy mam przesłać to wszędzie,.gdzie się da?
-Daj mi 10 minut.- odpowiedział zirytowany i wstając z łóżka podszedł do łazienki.
Piętnaście minut później stałam na dole z kluczykami od samochodu Zayna w ręku. Kiedy zszedł powiedziałam tylko:
-Spóźniłeś się.- na co Malik bez słowa mnie minął wyrywając kluczyki z dłoni i wyszedł z domu. Zrobiłam to samo i po krótkim czasie byliśmy już pod szkołą.
-Dzięki.- powiedziałam spokojnie.
-Mhm.- odburknął.
Już otwierałam drzwi, ale postanowiłam dodać jeszcze:
-Całkiem słodko wyglądałeś z tym misiem.- po czym zamknęłam drzwi, ale kątem oka zauważyłam, że Zayn się uśmiechnął.

____________________________________________________________________

heloł!
To mamy ósemeczkę ;) 
Na samym początku prosimy o komentowanie
Jest was koło 20 a komów koło 6 ;/ To nie pomaga!
Chciałybyśmy prosić jeśli ktoś ma bloga to mógłby zareklamować naszego - odwdzięczymy się!
Następny MOŻE pojawi się w weekend ale to zależy od waszych komów :3
~M i NADAL (-.-) hiszpańsko N !
A! Zapomniałam ;p Jeśli ktoś chciałby być informowany to niech napisze w komentarzu lub na tt :
@LoveAndKill
@Nathonemix
xx