wtorek, 20 sierpnia 2013

Rozdział 21. CZĘŚĆ 2.

CZYTAĆ NOTKĘ
_________________________________





-Więc nazywacie się Skylar Black i Amy Williams, tak?
-Przecież to wina tej szmaty, nie moja!- krzyknęła Amy.
-Zamknij się wreszcie...- uciszyłam ją. -Tak.- zwróciłam się w stronę mężczyzny.
-Tędy proszę.- policjant wskazał ręką na korytarz, prowadzący do pustej celi. Zajebiście.
-Zadowolona jesteś?!- warknęłam do przyjaciółki, kiedy nas zamknięto.
-Sky, przecież... Przecież to nie moja wina...- odpowiedziała ledwo przytomna.

*Trzy godziny wcześniej*

-No dalej Sky, nie udawaj takiej świętej!- przekonywała mnie Amy, podsuwając mi drinka.
-Nie, nie chcę...- moja silna wola z każdą minutą stawała się słabsza. Gdyby ona tylko wiedziała... 
-Nie wygłupiaj się, jesteśmy na imprezie, El nie zoba...- w końcu nie wytrzymałam, wyrwałam jej napój z ręki i chwilę później już go nie było. -I o tym własnie mówię.- dokończyła zadowolona. -A teraz chodź, idziemy tańczyć!- pociagnęła mnie za rękę w stronę parkietu. To się nie skończy dobrze...

***

-Amy, do cholery, zostaw ją!- krzyczałam, próbując odciągnąć przyjaciółkę od jakiejś dziewczyny, z którą się pożarła. Kiedy szłyśmy na parkiet, Amy zahaczyła o nią, a że obydwie nie były zbyt trzeźwe, powstał prawdziwy armagedon.
-Posłuchaj się przyjaciółeczki, zanim obiję ci tą mordę!- warknęła blondyna. Tylko nie to, błagam. Am wpadła w furię, odepchnęła mnie, a reszta zadziała się wyjątkowo szybko. W ułamku sekundy zaczęły szarpać się w tłumie tańczących ludzi. Próbowałam je rozdzielić, przez co razem z nimi szybko wyprowadziła mnie ochrona. Z pewnością zależało im na wizerunku klubu, dlatego już po chwili znalazłyśmy się na tyłach klubu, gdzie nikt, poza palącymi, nie mógł nas zobaczyć. Dzięki, Amy. Ponieważ te dwie nie były w stanie się uspokoić, wezwano policję.

*Trzecia nad ranem, komisariat*


-Skylar... Skylar... BLACK!- obudził mnie głos policjanta.
-Co do cho... Emm, tak?- odpowiedziałam, podnosząc się z, okropnie niewygodnej, więziennej podłogi.
-Wychodzisz.- oznajmił. 
-Co? Jak to?- zapytałam zdziwiona. Chyba nie spałam aż tak długo...
-Przyszedł twój opiekun, ma prawo cię odebrać.
-Kto?- byłam już zdezorientowana.
-Eleanor Calder? Twoja, bodajże, kuzynka?- świetnie. Modliłam się, żeby to nie była ona. No, cholera, pięknie. W tym momencie zorientowałam się, że Amy nadal tu była. Również wstała i podeszła obok.
-A ty gdzie się wybierasz?- zwrócił się do niej komendant.
-Z nią?- odpowiedziała.
-Pani Calder jest jej opiekunką, nie twoją. Zostajesz tutaj.
-Sky?- spojrzała na mnie błagalnie.
-A radź sobie sama.- prychnęłam, po czym wyszłam z celi, zostawiając ją samą. 
-Black!- usłyszałam krzyk, tuż po wyjściu z budynku. -Możesz mi powiedzieć, co to, do kurewskiej cholery, ma znaczyć?!- już po chwili była przy mnie, drąc się tak, że zaczęłam modlić się o swoje bębenki.
-Możesz ciszej?- zapytałam spokojnie i mijając ją, weszłam do samochodu.
-Jak mam być ciszej?!- ponownie krzyknęła, siadając na miejscu kierowcy.
-Normalnie.
-Wyszłaś na imprezę, chociaż ci zabroniłam, pobiłaś się, ZNÓW zgarnęła cię policja, a na dodatek śmierdzi od ciebie wódką!
-Ja z nikim się nie pobiłam. I nie piłam!- skłamałam, próbując się bronić, a ta się zaśmiała.
-Serio myślisz, że jestem taka głupia? Z resztą, co ja ci będę gadać. Pamiętaj tylko - drugi raz życia ci nie uratuję.- powiedziała oschle i skupiła się na drodze, a ja, chociaż jej słowa mnie trafiły, udawałam, że miałam ją w dupie. To moje życie, robię z nim, co chcę. Jedna noc picia, o co to wszystko... Po jakimś czasie cichej jazdy, byłyśmy w domu.
-Więc może teraz wytłumaczysz mi, czemu to zrobiłaś?- zapytała spokojniej, kiedy tylko weszłyśmy.
-Nie, spieprzaj.- warknęłam. El zaniemówiła, a ja poszłam na górę. Szybko się przebrałam, zmyłam makijaż i wskoczyłam do łóżka.
Z uwagi na to, że był czwartek, nie wyłączyłam budzika. Cholerstwo zadzwoniło równo o siódmej. Wściekle podniosłam się z łóżka. Chwilę na nim siedziałam, analizując dzisiejszą noc. Byłam na siebie strasznie zła. Wiedziałam, że muszę porozmawiać z Amy. W tym momencie przypomniałam sobie jedną z moich rozmów z Louisem. "Chcesz czy nie, ale jesteś teraz osobą publiczną, Sky. Reporterzy się rozpoznają i zrobią wszystko, żeby cię upokorzyć". Nie, nie, nie! Szybko weszłam na twittera. CUDOWNIE! W międzynarodowych trendsach zajmowałam ścisłą czołówkę. Zdjęcia moje i Am były dosłownie wszędzie, ale chyba nikt nie zorientował się o akcji z policją. Przynajmniej taką miałam nadzieję. Musiałam jechać do Zayna. Na pewno już wiedział...
Ogarnęłam się i ubrałam w TO. Na szczęście El jeszcze spała. Szybko wyszłam z domu i po jakiś trzydziestu minutach stałam pod willą chłopaków.
-Nie odsypiasz po imprezie?- otworzył mi uśmiechnięty Louis. Serio, akurat on?
-Odpuść sobie.- warknęłam i wymijając go, weszłam do domu.
-Co ty najlepszego zrobiłaś?!- aż podskoczyłam, słysząc podniesiony głos Zayna, wychodzącego z kuchni.
-Ciebie też miło widzieć...- odpowiedziałam, kierując się w stronę salonu. Mulat poszedł za mną.
-Sky, mówiłem ci, żebyś tam nie szła! Coś mogło ci się stać!
-Zayn, stop!- przerwałam mu. -Już dosyć się nasłuchałam od Eleanor.- powiedziałam, siadając na kanapie. Malik usadowił się zaraz obok mnie.
-I bardzo dobrze! Dlaczego jesteś taka uparta?!- był nieźle wkurzony. -Piłaś, mogłaś zrobić coś głupiego!- w tym momencie do pokoju wszedł Lou.
-Sky, piłaś?!- krzyknął. -Przecież ty...
-Cicho!- jeszcze tego brakowało, żeby powiedział to przy Zaynie!
-Jesteś nienormalna...- zirytowany zostawił nas samych.
-Zayn, proszę cię...- zwróciłam się w stronę chłopaka, który nie odpuszczał.
-Lou ma rację, Sky. Jesteś nienormalna, robiąc takie rzeczy.
-Ugh...- nie wiedząc, jak go przekonać, po prostu namiętnie wpiłam się w jego usta. Na początku był zszokowany i nie reagował, ale po chwili zaczął odwzajemniać pocałunki.
-O, widzę, że robi się gorąco. Może poranny trójkącik?- nie wiem kiedy, ale do pokoju wszedł Harry i przyglądał nam się z tym swoim głupim uśmieszkiem.
-Spadaj.- odpowiedział Zayn, śmiejąc się. -Sky, proszę... Nie rób tego więcej.- spojrzał mi w oczy.
-Nie zrobię.- odpowiedziałam i ponownie go pocałowałam. -No dobra, muszę lecieć do szkoły.- wstałam, spoglądając na zegarek. -Pa!- krzyknęłam, będąc już przy drzwiach.

*Kilka godzin później*

Szłam własnie korytarzem w stronę mojej szafki. Kiedy mijałam tych wszystkich ludzi, zdecydowana większość mi się przyglądała. No cóż, strzelam, że w tych czasach mają internet... Nagle zauważyłam Amy. Ona także na mnie spojrzała, jakby miała mi coś ważnego do powiedzenia. Szybko podeszłam do dziewczyny.
-Sky, ja...- zaczęła.
-Nie, to ja...- przerwałam jej.
-Przepraszam.- powiedziałyśmy równocześnie, po czym się zaśmiałyśmy. 
-Naprawdę jest mi przykro, byłam strasznie głupia..- tłumaczyła się Amy.
-Zapomnijmy o tym.- przytuliłam ją, ciesząc się, że chociaż to mam już za sobą. Jeszcze tylko Eleanor. -Zobaczymy się później, muszę lecieć na geo.- uśmiechnęłam się i poszłam w kierunku sali. W połowie lekcji dostałam sms'a od Hazzy. Ugh, idiota. 

Odpisałam i cicho się zaśmiałam. Po chwili zaczęliśmy schodzić na coraz bardziej sprośne tematy. Serio, Styles?
-Panno Black, widzę, że bardzo interesuje cię moja lekcja. Proszę oddać telefon.- wyciągnęła rękę w moją stronę.
-Już go chowam...-powiedziałam, ale jej to nie ruszyło. Ugh. Ostatecznie oddałam telefon. 
Kiedy lekcja się skończyła, podeszłam do jej biurka.
-Strasznie panią przepraszam...- tryb "jestem miła, daj mi czego chcę i się odpieprz" włączony.
-Masz ten telefon, ale lepiej, żeby to był ostatni raz! Na przyszłość, nie chcę wiedzieć o twoim życiu seksualnym, naprawdę.- zabrałam komórkę i czerwona ze wstydu wyszłam z sali. Od razu wykręciłam numer Hazzy.
-No hej, zdecydowałaś się?- przywitał mnie głos po drugiej stronie.
-Nie, ale dzięki tobie moja nauczycielka ma mnie za nimfomankę. Dzięki, Harry!
-Nie ma za co, skarbie.- zaśmiał się. Chyba jednak lubiłam tego debila. Zachichotałam i zakończyłam połączenie. Czas wracać do domu...

*Dwadzieścia minut później*

Zamknęłam za sobą drzwi, rzucając torbę na podłogę. Wzięłam głęboki wdech. No to jedziemy. El siedziała na kanapie.
-El, możemy pogadać?
-Nie, spieprzaj.- och.
-Proszę...- próbowałam dalej. Ostatecznie kuzynka spojrzała na mnie wzdychając.
-Mów.
-Nie powinnam wychodzić na tą imprezę...
-No, nie powinnaś.- odpowiedziała bez emocji. Przecież właśnie to, cholera, powiedziałam, geniuszu.
-Strasznie mi głupio! Nie wiem, co mi strzeliło, że piłam! A ta akcja z policją... Amy się pobiła z jakąś typiarą, próbowałam je tylko rozdzielić, przysięgam...
-A twoje zachowanie po powrocie do domu?
-Za to też strasznie cię przepraszam.- ugh, wybacz mi i tyle.
-Sky... Naprawdę musisz się opanować. Zapomnijmy o tym.
-Dziękuję!- odpowiedziałam, rzucając się jej na szyję.
-Ale i tak masz szlaban.- dodała po chwili.
-Co... Ugh, no dobra.
-Od jutra, bo dziś umówiłam się już z chłopakami. Za dwadzieścia minut wychodzimy.
-Za ile?!- od razu wstałam z kanapy. Szybko poszłam do swojego pokoju. Zrobiłam na nowo makijaż, uczesałam się i przebrałam w TO. Ani się obejrzałam, a El już krzyczała z dołu.
-No Sky, ile można?!
-Idę już przecież.- chwilę później razem wychodziłyśmy z domu.
Kiedy podjechałyśmy pod dom zespołu, Louis już czekał na nas na dworze. Od razu podszedł do Eleanor i ją pocałował.
-Jak się macie?-zapytał.
-Całkiem nieźle. Najbardziej martwię się o ten areszt, no wiesz, jej kartoteka...- powiedziała przyciszonym głosem.
-Sky, ty byłaś w areszcie?- nagle, nie wiadomo skąd, pojawił się Zayn.
-Emm...- spojrzałam na kuzynkę w poszukiwaniu pomocy.
-No nie wierzę! Jak mogłaś mi tego nie powiedzieć?!
-Przepraszam! Nie chciałam, żebyś się denerwował...
-To gratuluję!
-Nie bądź zły!
-Nie jestem zły, tylko wkurwiony!- krzyknął. Widząc, że nie dam rady nic teraz zdziałać poszłam w stronę ich domu. Sky, typowa kobieta, Black - część druga.
-Cześć!- krzyknęłam, gdy tylko weszłam.
-Sky, nie skończyliśmy rozmawiać!- szedł za mną krok w krok.
-O czym?- zapytał Niall, siadając na kanapie.
-O tym, że byłam w areszcie.- powiedziałam spokojnie, biorąc od niego trochę popcornu.
-Wow.- odpowiedział zszokowany. -To ja może ja was zosta...
-Nie.- przerwałam mu. I tak zaraz przyjdzie tu El i Lou, a później pewnie i cała reszta. Miałam rację, bo już po kilku minutach do pokoju weszła kuzynka z Tomlinsonem, a jakiś czas później dołączyli do nas Liam i Harry. Do Zayna się nie odzywałam, on chyba też nie miał zamiaru zacząć. Bywa. Przez dwie godziny słuchałam rozmów reszty, czasami się do nich włączając. Czarnowłosy cały czas siedział obok mnie, ale z nim nie wymieniłam ani słowa. W końcu El postanowiła, że wychodzimy.
-Sky, myślałam, że Zayn wie o...- zaczęła w samochodzie.
-Nie ma sprawy.- przerwałam jej. -Przejdzie mu.- uśmiechnęłam się lekko.
Kiedy byłyśmy już w naszym domu, poszłam na górę. Związałam włosy, zmyłam makijaż i przebrałam się w piżamę. Zadzwoniła do mnie Amy. Pogadałam z nią chwilę, ale kilkudziesięciu minutach musiała kończyć.
Zmęczona całym dniem, wskoczyłam do łóżka, kiedy nagle usłyszałam dźwięk sms'a. Ktoś miał perfekcyjne wyczucie czasu. Odblokowałam telefon i zobaczyłam wiadomość od Zayna.

Odpisałam, po czym włożyłam komórkę pod poduszkę. Nareszcie wszystko jest tak, jak być powinno... Na razie.



_______________________________________________________________________________
WIĘC SŁUCHAJCIE!
Dziś jest wyjątkowy dzień (nie premiera TIU chociaż jefsnjdbgrf i nie urodziny Dems chociaż też jefncvdjnth)
NATT MA DZIŚ URODZINY BITCHES
Więc tak:
Kochany lamusie,dziękuję za wszystko,za to,że jesteś,że codziennie rozmawiamy,że mnie wspierasz w każdym momencie,po prostu strasznie Ci dziękuję! Mam nadzieje,że razem spełnimy nasze marzenia i ta przyjaźń bd trwała w chuj długo!  Jesteś ze mną od 2 klasy podstawówki a fakt,że jesteśmy w innych gimnazjach nas nie rozdzielił, kocham Cię najmocniej na świecie!
Nie wiem co mogę tu jeszcze pisać i gdybym dodala tu nasze zdj to byś mnie zatłukła (Krzysztof zrobił nam dziś wystarczająco) czego mogę ci jeszcze życzyć? Żebyś została taka jaka jesteś :)
Muchhhhhhhhhhhhhhhh Love ~Martyna xx