-Sky.- odwzajemniłam uśmiech. Za dwadzieścia minut zaczynał się koncert. Szczerze? Byłam coraz bardziej ciekawa zachowania Zayna. Z zamyśleń wyrwał mnie brak obecności Eleanor. Wygląda na to, że zostałam sama z Perrie. Przez pierwsze chwile panowała niezręczna cisza, jednak Pezz szybko zarzuciła jakiś temat, a ja go podchwyciłam. Wydawała się naprawdę miła. Przynajmniej nie gadała o Zaynie, czy ciuchach co dwie sekundy - chyba bym oszalała. Po jakimś czasie znalazła się El i we trójkę udałyśmy się pod scenę.
Choć znałam zaledwie kilka piosenek bawiłam się naprawdę dobrze. Myślałam, że padnę, kiedy patrzyłam na skaczącą i wariującą obok mnie Perrie. Sama nawet do niej dołączyłam. Zachowywałyśmy się jak kompletne idiotki, trudno! Dopiero po chwili zorientowałam się, że ze sceny był na nas idealny widok, a cała piątka chłopaków patrzyła na nas (głównie na mnie, Sky, butnowniczka skacząca w rytm piosenek One Direction) zdezorientowanymi minami.
*Dwie godziny później*
-Ale Zayn... Przestań, proszę!
-Zamknij się! Co ty tu w ogóle robisz?! Nie widzisz, że chcę odpocząć po koncercie?! Spierdalaj i to już!- usłyszałam przeraźliwe wrzaski dochodzące z garderoby chłopaków. Odwróciłam się do reszty, która ani trochę nie wyglądała na przejętych.
-Nie macie zamiaru nic zrobić?!- zapytałam rozdrażniona.
-Sky, takie akcje to norma po każdym występie. Perrie idzie pogratulować udanego show, Zayn ją spławia, ona nie odpuszcza i się zaczyna. Za jakieś dziesięć sekund powinna wybiec z płaczem. Jak powiedział, tak się stało. Po krótkiej chwili drzwi otworzyly się, a zza nich wyszła zapłakana Pezz i podreptała w tylko jej znanym kierunku. Bez namysłu poszłam za nią. Kiedy byłyśmy już w miejscu, gdzie reszta nie mogła nas słyszeć, złapałam ją za rękę.
-Perrie, co się stało? Czemu płaczesz?- zmusiłam ją, żeby na mnie spojrzała.
-Nie, nic... Nie musisz się o mnie martwić, Sky. Dam radę.
-Żartujesz sobie? Widzę w jakim jesteś stanie i to wystarczy, żebym mogła stwierdzić, że nie dasz. Mów o co chodzi.
-To tylko Zayn... Ja sama nie wiem. Sky, czy robię coś nie tak? Czy to, że interesuję się jego życiem i cieszę się z udanego koncertu jest złe?- zapytała sfrustrowana.
-Oczywiście, że nie! Nie ma w tym żadnej twojej winy, to Zayn jest, jaki jest. Zobaczysz, prędzej czy później dojrzeje i sam przyjdzie do ciebie z przeprosinami.- w prawdziwość ostatniego zdania sama nie wierzyłam, ale musiałam ją jakoś pocieszyć.
-Wątpię... Wiesz, czasem mi się wydaje, że potrzebuje mnie tylko, kiedy mu się nudzi, że jestem jego zabawką. Nie wiem, co mam robić, ja go kocham...
-Na początku musisz się uspokoić.- uśmiechnęłam się do niej. -Później pójdzie już łatwo.
-Dziękuję.- odwzajemniła uśmiech i mocno mnie przytuliła.
-Nie ma za co, skarbie.- odpowiedziałam.
Po chwili poszłam w kierunku garderoby. Weszłam z "hukiem" i zastałam jakby nigdy nic palącego Zayna.
-Chuj.-powiedziałam patrząc na niego.
- Co ci powiedziała? - zaytał przerwacając obojętnie oczami.
-Nie musiała mi nic mówić, słyszałam dużo. - warknęłam.
-Wiec?-zapytał co mnie jeszcze bardziej rozwścieczyło.
- Więc? Człowieku Twoja DZIEWCZYNA przychodzi pogratulować ci udanego występu a ty wyzywasz ją od najgorszych ! Co z tobą nie tak? - wydarłam się.
- Po pierwsze.-wstał.-To nie jest moja dziewczyna, bo jestem z nią przez modest. Po drugie robię co zechcę i po trzecie nie drzyj się na mnie gówniaro.
- Skoro nie jest twoją dziewczyną to po co się z nia pieprzysz?! Najpierw ją wykorzystujesz a później wyzywasz?!
- Takie życie.- uśmiechnął się i wziął papierosa do ust. Przymknęłam lekko oczy. Niby zwykły papieros a budzi tyle wspomnień. To od niego zaczęła się moja "kariera". Popatrzyłam teraz na Zayna. Gdy go poznałam był dupkiem jednak ostatnio wydawał mi się milszy i jakiś lepszy...jednak myliłam się. Ostatnia godzina wystarczyła żeby wiedzieć jaki on jest.
- Powiem Ci tyle. Nie masz jaj. - spojrzałam mu w oczy.Widziałam w nich wściekłość. Nie chciałam już z nim rozmawiać. Odwróciłam się i poszłam, Zayn mówił coś jeszcze jednak ja go nie słuchałam.
*Perspektywa Zayna*
Co ona może wiedzieć?! To moje życie i robię co chce! Nie chciałem przy niej wybuchnąć chociaż chętnie bym się na nią wydarł. Myśli, że co? Przyjdzie i będzie bawić się w jakąś dobra wróżkę? Jakoś nikomu nigdy nie przeszkadzało, że wyzywam Perrie. Zawsze siedzieli cicho ale ona musiała coś robić. Ugh.. Ona też nie jest taka święta. Paliła. To pewne. Widziałem jak patrzyła gdy paliłem. Czuję, że ona nie jest taka idealna.
*Perspektywa Sky*
Gdy przyszłam Perrie już nie było. Razem z El pożegnałyśmy się ze wszystkimi (oprócz wiadomo kogo) i pojechałyśmy.
- Co ty robisz?-zapytała się mnie El w czasie jazdy.
- O co ci chodzi?
- Po co pobiegłaś za perrie i robiłaś tą całą awanturę?
-Po co? ty siebie słyszysz? a gdyby louis cie tak zwyzywał to mialabym za tobą nie pobiec?
- Sky... to inna sytuacja....
- Jasne. - syknęłam.
Po 20 minutach byłyśmy w domu. Szybko się ogarnęłam i zasnęłam.
*następny dzień*
Gdy się obudziłam stała nade mną... Perrie?
- Co ty tu robisz? - zapytałam zaspanym głosem.
- No wiesz chciałam przyjść i jesscze raz ci podziękować a El musiała wyjść wiec zostałam. No i nie wiedziałam, że będziesz spać do 14.
- Kolejny rekord. - uśmiechnęłam się. - I nie masz za co dziekowac należało mu się.
- Może i tak ale jednak wiesz nigdy nikt mu sie nie postawił.
-dobra zmieniamy temat! robisz coś dziś?-zapytałam
- Nie idę tylko do fryziera idziesz ze mną?
- Jasne tylko zjem śniadanie. wyszłam z łóżka i udałam sie w strone łazienki
Szybko ubrałam się w TO i zeszłam na dół. Gdy Pezz robiła coś w telefonie ja jadłam płatki
-Nie wierze-powiedziała nagle blondynka.
-Co jest? -zapytałam ciekawa.
- Słuchaj tego : "Sorry Pezz za wczoraj zachowałem się jak dupek masz dziś czas?"
-Wysilił się nie ma co.-powiedziałam po chwili chowając miskę do zmywarki.
- i tak to dużo jak na niego.-Perrie się uśmiechnęła.-Ale dziś spędzam czas z Tobą.
-To co idziemy? - zapytałam
- jasne - znów się uśmiechnęła.
*godz później*
-To co Sky robisz sobie kolor?-zapytała się Pezz siedząc na fotelu.
-Mogę zaryzykować . -uśmiechnęłam się.
Po jakiejś godzinie fryzierki uporały się z nami. Efekt był oszałąmiający! Perrie zrobiła sobie różowe końcówki a ja zamiast brązowych włosów mam czarne z niebieskimi pasemkami.
Po wizycie u fryziera pojechałyśmy do domu. Tam czekała już na nas Eleanor i razem z nią oglądałyśmy filmy. Koło północy Perrie pojechała do domu a my siedziałyśmy do 3.
__________________________________________________________________________
-Zamknij się! Co ty tu w ogóle robisz?! Nie widzisz, że chcę odpocząć po koncercie?! Spierdalaj i to już!- usłyszałam przeraźliwe wrzaski dochodzące z garderoby chłopaków. Odwróciłam się do reszty, która ani trochę nie wyglądała na przejętych.
-Nie macie zamiaru nic zrobić?!- zapytałam rozdrażniona.
-Sky, takie akcje to norma po każdym występie. Perrie idzie pogratulować udanego show, Zayn ją spławia, ona nie odpuszcza i się zaczyna. Za jakieś dziesięć sekund powinna wybiec z płaczem. Jak powiedział, tak się stało. Po krótkiej chwili drzwi otworzyly się, a zza nich wyszła zapłakana Pezz i podreptała w tylko jej znanym kierunku. Bez namysłu poszłam za nią. Kiedy byłyśmy już w miejscu, gdzie reszta nie mogła nas słyszeć, złapałam ją za rękę.
-Perrie, co się stało? Czemu płaczesz?- zmusiłam ją, żeby na mnie spojrzała.
-Nie, nic... Nie musisz się o mnie martwić, Sky. Dam radę.
-Żartujesz sobie? Widzę w jakim jesteś stanie i to wystarczy, żebym mogła stwierdzić, że nie dasz. Mów o co chodzi.
-To tylko Zayn... Ja sama nie wiem. Sky, czy robię coś nie tak? Czy to, że interesuję się jego życiem i cieszę się z udanego koncertu jest złe?- zapytała sfrustrowana.
-Oczywiście, że nie! Nie ma w tym żadnej twojej winy, to Zayn jest, jaki jest. Zobaczysz, prędzej czy później dojrzeje i sam przyjdzie do ciebie z przeprosinami.- w prawdziwość ostatniego zdania sama nie wierzyłam, ale musiałam ją jakoś pocieszyć.
-Wątpię... Wiesz, czasem mi się wydaje, że potrzebuje mnie tylko, kiedy mu się nudzi, że jestem jego zabawką. Nie wiem, co mam robić, ja go kocham...
-Na początku musisz się uspokoić.- uśmiechnęłam się do niej. -Później pójdzie już łatwo.
-Dziękuję.- odwzajemniła uśmiech i mocno mnie przytuliła.
-Nie ma za co, skarbie.- odpowiedziałam.
Po chwili poszłam w kierunku garderoby. Weszłam z "hukiem" i zastałam jakby nigdy nic palącego Zayna.
-Chuj.-powiedziałam patrząc na niego.
- Co ci powiedziała? - zaytał przerwacając obojętnie oczami.
-Nie musiała mi nic mówić, słyszałam dużo. - warknęłam.
-Wiec?-zapytał co mnie jeszcze bardziej rozwścieczyło.
- Więc? Człowieku Twoja DZIEWCZYNA przychodzi pogratulować ci udanego występu a ty wyzywasz ją od najgorszych ! Co z tobą nie tak? - wydarłam się.
- Po pierwsze.-wstał.-To nie jest moja dziewczyna, bo jestem z nią przez modest. Po drugie robię co zechcę i po trzecie nie drzyj się na mnie gówniaro.
- Skoro nie jest twoją dziewczyną to po co się z nia pieprzysz?! Najpierw ją wykorzystujesz a później wyzywasz?!
- Takie życie.- uśmiechnął się i wziął papierosa do ust. Przymknęłam lekko oczy. Niby zwykły papieros a budzi tyle wspomnień. To od niego zaczęła się moja "kariera". Popatrzyłam teraz na Zayna. Gdy go poznałam był dupkiem jednak ostatnio wydawał mi się milszy i jakiś lepszy...jednak myliłam się. Ostatnia godzina wystarczyła żeby wiedzieć jaki on jest.
- Powiem Ci tyle. Nie masz jaj. - spojrzałam mu w oczy.Widziałam w nich wściekłość. Nie chciałam już z nim rozmawiać. Odwróciłam się i poszłam, Zayn mówił coś jeszcze jednak ja go nie słuchałam.
*Perspektywa Zayna*
Co ona może wiedzieć?! To moje życie i robię co chce! Nie chciałem przy niej wybuchnąć chociaż chętnie bym się na nią wydarł. Myśli, że co? Przyjdzie i będzie bawić się w jakąś dobra wróżkę? Jakoś nikomu nigdy nie przeszkadzało, że wyzywam Perrie. Zawsze siedzieli cicho ale ona musiała coś robić. Ugh.. Ona też nie jest taka święta. Paliła. To pewne. Widziałem jak patrzyła gdy paliłem. Czuję, że ona nie jest taka idealna.
*Perspektywa Sky*
Gdy przyszłam Perrie już nie było. Razem z El pożegnałyśmy się ze wszystkimi (oprócz wiadomo kogo) i pojechałyśmy.
- Co ty robisz?-zapytała się mnie El w czasie jazdy.
- O co ci chodzi?
- Po co pobiegłaś za perrie i robiłaś tą całą awanturę?
-Po co? ty siebie słyszysz? a gdyby louis cie tak zwyzywał to mialabym za tobą nie pobiec?
- Sky... to inna sytuacja....
- Jasne. - syknęłam.
Po 20 minutach byłyśmy w domu. Szybko się ogarnęłam i zasnęłam.
*następny dzień*
Gdy się obudziłam stała nade mną... Perrie?
- Co ty tu robisz? - zapytałam zaspanym głosem.
- No wiesz chciałam przyjść i jesscze raz ci podziękować a El musiała wyjść wiec zostałam. No i nie wiedziałam, że będziesz spać do 14.
- Kolejny rekord. - uśmiechnęłam się. - I nie masz za co dziekowac należało mu się.
- Może i tak ale jednak wiesz nigdy nikt mu sie nie postawił.
-dobra zmieniamy temat! robisz coś dziś?-zapytałam
- Nie idę tylko do fryziera idziesz ze mną?
- Jasne tylko zjem śniadanie. wyszłam z łóżka i udałam sie w strone łazienki
Szybko ubrałam się w TO i zeszłam na dół. Gdy Pezz robiła coś w telefonie ja jadłam płatki
-Nie wierze-powiedziała nagle blondynka.
-Co jest? -zapytałam ciekawa.
- Słuchaj tego : "Sorry Pezz za wczoraj zachowałem się jak dupek masz dziś czas?"
-Wysilił się nie ma co.-powiedziałam po chwili chowając miskę do zmywarki.
- i tak to dużo jak na niego.-Perrie się uśmiechnęła.-Ale dziś spędzam czas z Tobą.
-To co idziemy? - zapytałam
- jasne - znów się uśmiechnęła.
*godz później*
-To co Sky robisz sobie kolor?-zapytała się Pezz siedząc na fotelu.
-Mogę zaryzykować . -uśmiechnęłam się.
Po jakiejś godzinie fryzierki uporały się z nami. Efekt był oszałąmiający! Perrie zrobiła sobie różowe końcówki a ja zamiast brązowych włosów mam czarne z niebieskimi pasemkami.
Po wizycie u fryziera pojechałyśmy do domu. Tam czekała już na nas Eleanor i razem z nią oglądałyśmy filmy. Koło północy Perrie pojechała do domu a my siedziałyśmy do 3.
__________________________________________________________________________
Hejoo!
Na samym początku życzymy
Wesołych, rodzinnych i spokojnych świąt!
Co do rozdziału mamy nadzieję, że był lepszy niż jedzenie na stole (tak wiem, tak się nie da )
Dobra to na tyle
Do następnego !
~ M i hiszpańsko N
xx