czwartek, 7 listopada 2013

Rozdział 23.

Przeczytajcie notkę pod rozdziałem 
____________________________________________

Obudziłam się przez słońce wpadające do pokoju. Sobota. Dzięki Bogu. Zaspana wzięłam do ręki telefon – dziesiąta. Zwlokłam się z łóżka i poszłam do łazienki. Tam umyłam zęby, rozczesałam włosy i związałam je w niedbałego koka. Schodząc na dół zdążyłam się zorientować, że Eleanor nie ma już w domu. Zrobiłam sobie śniadanie i usiadłam z nim przed telewizorem, kiedy zadzwonił telefon.
-Tak, Zayn?
-No hej.- usłyszałam głos mojego chłopaka i mimowolnie się uśmiechnęłam. Nie mogłam dłużej być na niego zła. –Tak sobie pomyślałem, że może później poszlibyśmy na zakupy.
-Od kiedy lubisz chodzić ze mną po sklepach?- zapytałam zdziwiona.
-Nie lubię.- zaśmiał się. Boże. –Ale chciałem ci pomóc wybrać coś na galę.
-Jaką galę?
-No jak to? Czekaj, El ci nie mówiła?
-Jak widać.
-W piątek jest rozdanie nagród, mamy kilka nominacji, no i dostaliśmy zaproszenia dla osób towarzyszących. Ty jesteś moją.- oznajmił.
-Och, czyżby?
-Nie udawaj, że tego nie chcesz.- znowu ten śmiech. –To o której ci pasuje?
-Nie wiem, około piętnastej?
-Ok. Do zobaczenia.
-Pa.
Po zjedzeniu śniadanie pooglądałam jeszcze trochę telewizję i nie wiedząc kiedy, z dziesiątej zrobiła się dwunasta. Poszłam do siebie i otworzyłam szafę. Wybrałam TEN zestaw. Następnie lekko się pomalowałam i wyprostowałam włosy. Całość zajęła mi wyjątkowo mało czasu, bo tylko godzinę. Oznaczało to, że do przyjazdu Zayna wciąż miałam jeszcze trochę czasu. Weszłam na tumbrla w poszukiwaniu inspiracji na fajną sukienkę. Nie ma to jak dowiadywać się o wielkiej gali niecały tydzień przed. Mogłam się przecież domyśleć, w sieci od dawna coś tam o tym pisali. Nieważne. Przeglądając kolejne strony natknęłam się na sukienkę i od razu się w niej zakochałam. Na wszelki wypadek zrobiłam zrzut ekranu. Miałam już pomysł na sukienkę, teraz zaczęłam myśleć o butach i dodatkach. Jeśli chodzi o te pierwsze, pewnie postawię na klasyczne czarne szpilki. Nad biżuterią zastanowię się już w sklepie. Zayn nawet nie wiedział, na co się pisze. To będzie dla niego dłuuugi dzień.

***

-Hej.- przywitałam się z czarnowłosym buziakiem w policzek, kiedy wsiadłam do jego samochodu.
-Cześć.- uśmiechnął się. –Więc gdzie mam jechać?- zapytał.
-Na pewno tego chcesz?- uniosłam brwi.
-Właśnie zaczynam się zastanawiać.- zaśmiał się.
Po kilkunastu minutach parkowaliśmy już pod centrum handlowym. Zayn otworzył mi drzwi, po czym skierowaliśmy się do środka. Nie przedłużając, od razu weszliśmy do pierwszego sklepu z brzegu. 
Psychika Malika nie wytrzymała już po drugiej sukience i zaczął strasznie marudzić.
-Sky, długo jeszcze?- jęknął, kiedy byłam w przebieralni.
-Jesteśmy tu od jakiś piętnastu minut. 
-No właśnie!
-Wytrzymasz.- wystawiłam głowę zza zasłonki.

Po trzech godzinach zakupów w końcu trafiłam na sukienkę. Reszta dodatków poszła w miarę szybko.
-I co, nie było tak źle, prawda?- zapytałam dzielnie idącego za mną Zayna. Mulat spojrzał na mnie przerażającym wzrokiem.
-Zwariowałaś? Nie tak źle? To były najgorsze godziny w moim życiu.- powiedział, na co się roześmiałam. -To nie jest śmieszne!
-Jest i to bardzo.- lekko uderzyłam go w ramię. -W ramach wynagrodzenia, masz może ochotę na romantyczną randkę w KFC?- zapytałam, pokazując palcem na stojącego przed nami fast food'a.
-Zawsze.- uśmiechnął się szeroko. Podczas stania w kolejce, trochę dalej zebrała się grupka dziewczyn chcących autografy i zdjęcia, więc skończyło się na tym, że Zayn odszedł i się nimi zajął, a ja kupiłam jedzenie dla nas obojga. Zdążyłam wszystko odebrać, usiąść i prawie skończyć swoją porcję frytek, a chłopak dopiero do mnie wrócił.
-Strasznie cię przepraszam, ale zeszło się ich trochę więcej niż na...
-Nie ma sprawy.- uśmiechnęłam się. -Siadaj.- powiedziałam, co zaraz zrobił. -Więc... Zdenerwowany galą?
-Może trochę...
-Na pewno świetnie wam pójdzie. Jak zwykle z resztą.
-Mając takie wsparcie- zmierzył mnie od góry do dołu -Jestem tego w stu procentach pewien.- oblizał usta, na co walnęłam go w ramię.
-Zayn!
-No co?- pokiwałam głową. -W tej sukience będziesz wyglądać cudownie.- dodał po chwili patrząc mi w oczy. Poczułam, że się rumienię. W ramach podziękowania pocałowałam go w usta. -Ale tego sosu to przekazywać mi nie musiałaś.- palcem sobie wytarł kącik ust.
-Idiota.- roześmiałam się, wstając z miejsca. -Wygląda na to, że możemy już wracać.- wyciągnęłam do niego rękę, którą złapał i pociągnął mnie w stronę wyjścia.
-Dzięki Bogu!
-Nie przesadzaj, na pewno nie było aż tak...
-Sky!- nagle usłyszałam znajomy głos zza pleców. Odwróciłam się i zobaczyłam idącą w naszą stronę  Charlotte. -Ale niespodzianka!- krzyknęła, dobiegając do nas. Spojrzałam na Zayna. Jego twarz wyrażała zakłopotanie i niepewność w jednym.
-Hej!- przywitałam się z dziewczyną. -Chyba nie miałaś jeszcze okazji poznać...
-Zayna Malika, oczywiście!- dokończyła za mnie z szerokim uśmiechem.
-Tak, no... Cześć.- odezwał się, wciąż niepewny, chłopak.
-To jest Charlotte, o której wcześniej ci mówiłam.- spojrzałam na niego, przypominając sobie naszą "rozmowę" o niej.
-Ach, no tak, pamiętam.- zacisnął zęby, przenosząc na nią wzrok. Chyba nadal nie zmienił zdania co do niej.
-Co tam u was?- uśmiech nie schodził jej z twarzy.
-W porządku, właśnie wychodziliśmy.
-Widzę, że zakupy się udały.- wskazała na torbę trzymaną przez Zayna.
-Tak, szukałam czegoś na galę...
-Galę? Jaką galę?- zaciekawiła się blondynka.
-Sky, obawiam się, że musimy już iść.- wtrącił się Zayn. -Dostałem sms'a od Liama, siedzą u ciebie w salonie. To się może źle skończyć.- uśmiechnął się.
-Co? Ale jak oni tam...
-Nie wiem. Czas spadać.
-No dobra... Przepraszam Char, pogadamy jutro?- zwróciłam się do koleżanki.
-Pewnie.- uśmiechnęła się i odeszła.
-Wcale nie ma ich u mnie w domu, prawda?- zapytałam Zayna.
-Nie, nie ma. Po prostu... nie ufam jej.
-Znowu zaczynasz?- przewróciłam oczami.
-Nie, Sky, mam co do niej złe przeczucia i tyle.
-Nieważne, wracajmy do domu.- nie miałam zamiaru wracać do tego tematu i znów się z nim kłócić.
-Dobra, chodź.- wyprowadził mnie z budynku, niedługo potem wsiedliśmy do samochodu, a piętnaście minut później otwierałam już drzwi domu.
-No więc...- zaczęłam
-Co jest?- zapytał Zayn.
-El nie ma do rana, może chcesz zostać na noc?- przygryzłam lekko wargę.
-Pewnie, że chcę.- uśmiechnął się i razem poszliśmy na górę. Zapowiadał się przemiły wieczór...

                                             _______________________________________

No więc, mamy trochę do wyjaśnienia. Po pierwsze: Zaczęła się szkoła, wszystko się komplikuje, brak czasu, weny, dobrze wiecie, o co chodzi. Ten rozdział też nie jest na pewno jakiś bardzo zadowalający, szczególnie przy czasie, jaki musiałyście na niego czekać. Nie będziemy obiecywać już, kiedy będą nowe, bo nie jesteśmy w stanie tego przewidzieć. Druga sprawa: Jedna z nas (jeśli jeszcze ktoś nie ogarnął, dwie osoby piszą tego bloga) kompletnie nie ma już weny, nawet jak ma czas to po prostu nie wie, co pisać. Ja to rozumiem, bo ostatnie zdania tego rozdziału też pisałam już siłą. Zdajemy sobie sprawę z tego, że to w dużej mierze nasza wina, im dłużej to odkładałyśmy, tym bardziej nam się nie chciało. No, spierdoliłyśmy. Mimo wszystko nie chcemy was zawodzić, szczególnie, że miałyśmy na tego bloga naprawdę fajny pomysł. I teraz jest prośba do Was. Wspieracie nas komentarzami i strasznie wam dziękujemy. Pod tym rozdziałem napiszcie trochę dłuższe komentarze, co lubicie w tym blogu, co go wyróżnia, czego chcecie więcej, czego mniej itd. To zawsze jakoś ułatwia pisanie, kiedy wiemy, czego tak naprawdę oczekujecie. Druga opcja jest taka, że jeśli nie damy rady z weną, po prostu napiszemy notkę z tym, jak historia Sky miała przebiegać, jak się skończyć i tyle. Nie chcemy tego, ale tak może się okazać. Strasznie przepraszamy i prosimy o pomoc xxx ~N&M

piątek, 20 września 2013

Rozdział 22

W szkole każdy był zaaferowany jakimś tematem. Odetchnęłam z ulgą, kiedy zorientowałam się, że tym razem nie chodziło o mnie. Znalazłam Amy, która tak jak myślałam, wszystko już wiedziała.
-Maa przyjść nowa dziewczyna, będzie chyba w twojej grupie na francuskim.
-Kto zmienia szkołę miesiąc przed zakończeniem roku?
-Podobno wszystko ma pozaliczane, więc będzie chodzić tylko, żeby się zaklimatyzować.
-Skąd ty to wszystko wiesz?- zapytałam lekko zdziwiona.
-Ma się źródła.- uśmiechnęła się do mnie. -Dobra, idź, bo zaraz masz ten francuski. Przyjdź potem i powiedz, jaka jest.- wymieniłam z nią jeszcze ze dwa zdania i poszłam w kierunku sali. Weszłam akurat z dzwonkiem. Usiadłam w swojej ławce pod oknem. Ostatnio gadałam z Mike'm i nas rozsadziła. Głupia jędza. Po kilku chwilach weszła nauczycielka z jakąś blondynką. Tylko nie kolejna Vanessa, błagam. Męska część klasy od razu ją obczaiła. Van też dziwnie się jej przyjrzała.
Nowa wyglądała całkiem normalnie, co mogłam o niej powiedzieć po trzydziestu sekundach.
-Charlotte, usiądziesz tam.- powiedziała do niej, wskazując na krzesło zaraz obok mojego. Widząc moją minę dodała: -Wolę, żebyś zaczęła siedząc z nią, niż z Mike'm.- wspominałam, że go nienawidziła? Wywróciłam oczami i ściągnęłam torbę z, jak do tej pory, wolnej połowy ławki. Blondynka już po chwili siedziała obok mnie.
-Ty jesteś Sky, prawda?- zapytała cicho.
-Emm, tak, skąd wiesz?- odpowiedziałam, lekko zdezorientowana.
-Błagam, każdy, kto ma w domu internet to wie.- zaśmiała się. -Chodzisz z jednym z tego One Direction.
-Ach, no tak, zapomniałam.- uśmiechnęłam się lekko.
Reszta lekcji minęła nam na, jako takim, zapoznaniu się. Z tego co się dowiedziałam, rodzice Mirandy się rozwodzą i razem z mamą przeniosły się tu. Wydawała się być całkiem w porządku. A najlepsze było to, że nie przypadła jej do gustu Vanessa.

***

-Myślisz, że będziesz sobie tak po prostu łazić po mojej szkole?!- kiedy rozmawiałam z Charlotte i Amy przy szafkach, podeszła do nas mocno wkurzona Van. Wyglądała okropnie zabawnie. 
-A co niby mam robić?- nowa zaśmiała się.
-Słuchaj, szma...
-Och, Van, czyżbym miała deja vu?- uśmiechnęłam się, razem z Amy przybliżając się do dwóch blondynek. -Znowu rzucasz nic nieznaczącymi groźbami?
-Już zdążyłaś załatwić sobie ochronę?- kontynuowała, wciąż patrząc na Char.
-Zamknij się, bo będziesz musiała nałożyć jeszcze więcej tapety na siniaki.- warknęła stojąca obok mnie Am.
-Serio myślisz, że się ciebie boję?- zadrwiła Vanessa. Brunetka nie wytrzymała, ale razem z Charlotte udało nam się ją powstrzymać przed zrobieniem czegoś głupiego. Nie widząc sensu w dalszej kłótni, odwróciłyśmy się i już miałyśmy odchodzić, kiedy zobaczyłam idącego w naszą stronę Jasona. To znaczy, w stronę Vanessy. Prychnęłam głośno i jeszcze szybciej pociągnęłam za sobą dziewczyny. Umówiłyśmy się, że po lekcjach wszystkie spotkamy się pod szkołą i pójdziemy do mnie. El wyjechała, więc będziemy mogły na luzie zapoznać się z Charlotte.

***

-Więc kim jest ten cały Jason?- zapytała blondynka, kiedy wsadzałam klucz do drzwi. Zakłopotana spojrzałam na Amy, szukając pomocy. Ta jednak wyglądała na równie zaskoczoną pytaniem.
-Ugh, szkoda gadać.- odpowiedziałam, wpuszczając je do środka.
-Ładny dom.- zmieniła temat. -Mieszkasz tu z tym zespołem?
-Nie.- czułam się coraz bardziej osaczona jej pytaniami. -Z kuzynką. Ona też jest dziewczyną jednego z nich.- dodałam, gdyby chciała zapytać.
-Co z twoimi rodzicami?
-Char, chodź na górę, a Sky zrobi coś do jedzenia.- szybko zareagowała Amy, za co byłam jej cholernie wdzięczna. Czasem zadziwiało mnie, że mimo niewiedzy o mojej przeszłości, Am zawsze potrafiła mi z tym pomóc. Nie miałabym pojęcia co wcisnąć Charlotte o mojej rodzinie. Bo przecież nie to, że musiałam odejść, bo byłam ćpunką. Jestem. Ćpunem nigdy nie przestaje się być. Nie mogłam już o tym myśleć. Zrobiłam jakieś kanapki i poszłam na górę. Blondynka nadal wypytywała o wszystko. Z jednej strony wydawało się to całkiem normalne, w końcu jest nowa, ale żeby być aż tak ciekawską... Coś mnie w niej intrygowało.
-Sky, jaki jest Zayn?- odezwała się, gryząc kolejny kęs kanapki.
-Normalny...- bąknęłam. Zaczynała mnie irytować.
-Jest międzynarodową gwiazdą, a ty mówisz tylko normalny?
-No tak... Spotykam się z nim na co dzień, mam do czynienia z normalnym człowiekiem, a nie z supergwiazdą.- odpowiedziałam.
-Ale musisz sądzić o nim coś więcej niż to, że jest normalny.- spojrzała na mnie z uśmiechem.
-Po co ci te wszystkie informacje?- zapytałam w końcu.
-Przyjaciółki mówią sobie o wszystkim.- poszerzyła uśmiech, kładąc mi dłoń na kolanie.
-No tak...- lekko ruszyłam nogą, zrzucając z niej rękę Charlotte.

***

Dziewczyny poszły do siebie dwie godziny temu, a ja właśnie szłam otworzyć drzwi.
-Hej.- przywitał mnie Zayn całusem w policzek.
-Cześć.- uśmiechnęłam się, prowadząc go do salonu.
-Jak w szkole?- zapytał, siadając na kanapie.
-W miarę. Doszła do nas jakaś nowa.
-Normalna?
-Chyba tak. Była u mnie z Amy po szkole. Dość ciekawska, wypytywała o dużo rzeczy, o ciebie też.
-Nic jej nie mówiłaś prawda?- uniósł brwi widząc moją reakcję. -Sky, znasz ją niecały dzień!
-Spokojnie, nie zagłębiałam się w szczegóły... Z resztą, sama potrafię ocenić, czy komuś ufam, czy nie.
-Po jedym dniu znajomości?! Nie rozumiesz, że niektórzy ludzie chcą się przyjaźnić tylko dla informacji?
-Nawet jej nie znasz!- zdenerwowałam się.
-Ty też nie!
-Masz zamiar robić coś więcej, niż krytykowanie moich znajomych? Bo jeśli nie, możesz już iść.
-Sky.
-Co?
-Mówię poważnie, uważaj na znajomych, zwłaszcza teraz. Wiem, co mówię.
-Bo co? Bo z tobą chodzę? Ona była po prostu ciekawa, Zayn.
-Nie wiesz tego.
-Sugerujesz coś?
-Zgadnij.
-Nie mieszaj się w moje życie towarzyskie, ok?
-Jestem jego częścią.
-To nie znaczy, że możesz o nim decydować! Skończyłeś?- warknęłam. Siedzieliśmy chwilę w ciszy, a potem Zayn po prostu wyszedł. Czy on nie rozumie, że i tak postawię na swoim? Ten związek idzie w złym kierunku ...

***

Już tylko jedenaście dni do końca roku. Wreszcie. Miałam już serdecznie dosyć wstawania o siódmej i tej całej nauki. Razem z Amy i Char szłyśmy własnie na chemię. Tylko z tego przedmiotu nie wystawiono jeszcze ocen, więc trochę się obawiałam. Szczególnie, że nauczycielka to szmata. Co do innych przedmiotów, pał nie było. Aż się zdziwiłam. Większość nauczycieli litowała się z tekstem "W przyszłym roku już nie ulegnę". Oczywiście. 
Weszłyśmy do klasy równo z dzwonkiem. Po chwili pojawiła się chemiczka. Zaczęliśmy lekcję, oceny miała wyczytać pod koniec. 

*Kilkadziesiąt minut później*

-Amy, trzy. Brian, dwa. Vanessa, dwa.- jakim cudem? -Matt, cztery...- wyłączyłam się na jakiś czas, dopóki nie usłyszałam swojego imienia. -Skylar - jeden.- powiedziała z lekkim uśmiechem na twarzy. Co?! Nie mogę nie zdać! Eleanor mnie zabije... Gdy tylko powiedziała, że możemy wyjść z sali, podeszłam do jej biurka.
-O co chodzi, Sky?- zapytała milutko. Dobrze wiesz, szmato.
-Czy mogę coś zrobić, żeby nie mieć jedynki?
-Nie.
-Czemu? Mam ponad tydzień...
-Trzeba było starać się przez cały rok, panno Black.
-Tak...
-I co?- dorwała mnie zdenerwowana Amy, gdy wyszłam po tym, jak nie widziałam żadnych szans.
-Udupiła mnie.
-Hej, nie jest tak źle, będziesz miała poprawkę...- uśmiechnęła się Charlotte.
-El mnie zabije.- jęknęłam, opierając czoło na szafce.
-Będzie dobrze.- pocieszały mnie dziewczyny.

***

-Jestem!- krzyknęłam, trochę ciszej niż zwykle.
-Hej, jak w szkole?- podeszła do mnie Eleanor.
-Um... Dobrze...- zaczęło się.
-Co jest?- zapytała, unosząc brwi.
-Obiecaj, że nie będziesz krzyczeć.
-Mów.
-Będę miała poprawkę...- powiedziałam najciszej, jak umiałam.
-CO?!- krzyknęła kuzynka.
-To, co słyszałaś...- spuściłam wzrok.
-Chyba sobie żartujesz! Z czego?!
-Z chemii...
-No tak, po co w ogóle pytałam! Tyle razy mówiłam, żebyś się w końcu za to wzięła! Masz przesrane. A teraz idź do pokoju i lepiej, żebym zobaczyła cię przy książkach, kiedy tam wejdę!- powiedziała wkurzona.
-Bycie matką ci nie wychodzi.- odpowiedziałam, odwracając się, żeby iść do pokoju. Po cholerę to powiedziałam?
Będąc już na górze, pierwsze co zrobiłam to telefon do Amy.
-No i jak El?- usłyszałam po drugiej stronie.
-Nawet nie pytaj... Mam przerąbane, jest strasznie wkurzona.- odpowiedziałam w miarę cicho, żeby kuzynka nie słyszała.
-Nie wiem, co mam ci poradzić... Po prostu się ucz i nie zawal tej poprawki.
-Wow, dzięki, Sherlocku.
-Swoją drogą, Char była dziś wyjątkowo cicha, nie?
-Co? Em, nie wiem, nie zwróciłam na to uwagi. Dobra, kończę, chyba zabiorę się za tą chemię.
-Dobry pomysł, zdzwonimy się później.- nacisnęłam czerwoną słuchawkę, po czym rozpakowałam torbę. Usiadłam przy biurku z najpotrzebniejszą książką i zaczęłam czytać.
-"Jeśli masa powstałego jądra i emitowanych cząstek jest mniejsza niż masa substratów, różnica zostanie wyemitowana w postaci promieniowania gamma lub energii..."
-Sky! Sky!- usłyszałam nagle. Dopiero po chwili zorientowałam się, że mam twarz w książce, a nade mną stoi Eleanor. Usnęłam. -Miałaś się uczyć!
-No to przecież próbowałam!
-Próbuj lepiej.
-El, przestań się mnie ciągle czepiać! Przecież się staram, myślisz, że mnie nie zależy, żeby zdać?!- wkurzyłam się na kuzynkę.
-Staraj się bardziej!
-To może mi pomóż, co?!- w tym momencie wzięła książkę do ręki i zaczęła czytać.
-Chodź.- machnęła ręką, siadając na dywanie.
-Co?- zapytałam zdziwiona.
-Rusz dupę i siadaj, pomogę ci.- wykonałam polecenie, wciąż lekko zszokowana zmianą nastroju El.
Siedziałyśmy tak, starając się wspólnie ogarnąć zadania przez dobre pół godziny. Bez skutku.
-To jest bez sensu, Sky. Załatwię ci korepetytora.

______________________________________________________

HEEEEEEEEEEJJJJJJJJJ!!!!!!!!!!
No więc - przepraszamy, przepraszamy, przepraszamy za ten RÓWNO MIESIĄC bez rozdziału! 
Strasznie nam zawalili czas w szkole, ale starałyśmy się pisać jak tylko się dało no i macie efekt ^^ 
Nic nie gwarantujemy, mamy jedynie nadzieję, że następny rozdział pojawi się dużo szybciej :)
Jak zwykle, piszcie, co sądzicie i co byście chciały przeczytać w następnych! Bo się baaardzo stęskniłyśmy za Waszymi komentarzami! xxx
PS. Z ankiety, która jest dostępna po lewej wynika, że regularnie czytają nas 32 osoby i właśnie po tylu komentarzach będzie dodany następny rozdział!
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
~M&N

wtorek, 20 sierpnia 2013

Rozdział 21. CZĘŚĆ 2.

CZYTAĆ NOTKĘ
_________________________________





-Więc nazywacie się Skylar Black i Amy Williams, tak?
-Przecież to wina tej szmaty, nie moja!- krzyknęła Amy.
-Zamknij się wreszcie...- uciszyłam ją. -Tak.- zwróciłam się w stronę mężczyzny.
-Tędy proszę.- policjant wskazał ręką na korytarz, prowadzący do pustej celi. Zajebiście.
-Zadowolona jesteś?!- warknęłam do przyjaciółki, kiedy nas zamknięto.
-Sky, przecież... Przecież to nie moja wina...- odpowiedziała ledwo przytomna.

*Trzy godziny wcześniej*

-No dalej Sky, nie udawaj takiej świętej!- przekonywała mnie Amy, podsuwając mi drinka.
-Nie, nie chcę...- moja silna wola z każdą minutą stawała się słabsza. Gdyby ona tylko wiedziała... 
-Nie wygłupiaj się, jesteśmy na imprezie, El nie zoba...- w końcu nie wytrzymałam, wyrwałam jej napój z ręki i chwilę później już go nie było. -I o tym własnie mówię.- dokończyła zadowolona. -A teraz chodź, idziemy tańczyć!- pociagnęła mnie za rękę w stronę parkietu. To się nie skończy dobrze...

***

-Amy, do cholery, zostaw ją!- krzyczałam, próbując odciągnąć przyjaciółkę od jakiejś dziewczyny, z którą się pożarła. Kiedy szłyśmy na parkiet, Amy zahaczyła o nią, a że obydwie nie były zbyt trzeźwe, powstał prawdziwy armagedon.
-Posłuchaj się przyjaciółeczki, zanim obiję ci tą mordę!- warknęła blondyna. Tylko nie to, błagam. Am wpadła w furię, odepchnęła mnie, a reszta zadziała się wyjątkowo szybko. W ułamku sekundy zaczęły szarpać się w tłumie tańczących ludzi. Próbowałam je rozdzielić, przez co razem z nimi szybko wyprowadziła mnie ochrona. Z pewnością zależało im na wizerunku klubu, dlatego już po chwili znalazłyśmy się na tyłach klubu, gdzie nikt, poza palącymi, nie mógł nas zobaczyć. Dzięki, Amy. Ponieważ te dwie nie były w stanie się uspokoić, wezwano policję.

*Trzecia nad ranem, komisariat*


-Skylar... Skylar... BLACK!- obudził mnie głos policjanta.
-Co do cho... Emm, tak?- odpowiedziałam, podnosząc się z, okropnie niewygodnej, więziennej podłogi.
-Wychodzisz.- oznajmił. 
-Co? Jak to?- zapytałam zdziwiona. Chyba nie spałam aż tak długo...
-Przyszedł twój opiekun, ma prawo cię odebrać.
-Kto?- byłam już zdezorientowana.
-Eleanor Calder? Twoja, bodajże, kuzynka?- świetnie. Modliłam się, żeby to nie była ona. No, cholera, pięknie. W tym momencie zorientowałam się, że Amy nadal tu była. Również wstała i podeszła obok.
-A ty gdzie się wybierasz?- zwrócił się do niej komendant.
-Z nią?- odpowiedziała.
-Pani Calder jest jej opiekunką, nie twoją. Zostajesz tutaj.
-Sky?- spojrzała na mnie błagalnie.
-A radź sobie sama.- prychnęłam, po czym wyszłam z celi, zostawiając ją samą. 
-Black!- usłyszałam krzyk, tuż po wyjściu z budynku. -Możesz mi powiedzieć, co to, do kurewskiej cholery, ma znaczyć?!- już po chwili była przy mnie, drąc się tak, że zaczęłam modlić się o swoje bębenki.
-Możesz ciszej?- zapytałam spokojnie i mijając ją, weszłam do samochodu.
-Jak mam być ciszej?!- ponownie krzyknęła, siadając na miejscu kierowcy.
-Normalnie.
-Wyszłaś na imprezę, chociaż ci zabroniłam, pobiłaś się, ZNÓW zgarnęła cię policja, a na dodatek śmierdzi od ciebie wódką!
-Ja z nikim się nie pobiłam. I nie piłam!- skłamałam, próbując się bronić, a ta się zaśmiała.
-Serio myślisz, że jestem taka głupia? Z resztą, co ja ci będę gadać. Pamiętaj tylko - drugi raz życia ci nie uratuję.- powiedziała oschle i skupiła się na drodze, a ja, chociaż jej słowa mnie trafiły, udawałam, że miałam ją w dupie. To moje życie, robię z nim, co chcę. Jedna noc picia, o co to wszystko... Po jakimś czasie cichej jazdy, byłyśmy w domu.
-Więc może teraz wytłumaczysz mi, czemu to zrobiłaś?- zapytała spokojniej, kiedy tylko weszłyśmy.
-Nie, spieprzaj.- warknęłam. El zaniemówiła, a ja poszłam na górę. Szybko się przebrałam, zmyłam makijaż i wskoczyłam do łóżka.
Z uwagi na to, że był czwartek, nie wyłączyłam budzika. Cholerstwo zadzwoniło równo o siódmej. Wściekle podniosłam się z łóżka. Chwilę na nim siedziałam, analizując dzisiejszą noc. Byłam na siebie strasznie zła. Wiedziałam, że muszę porozmawiać z Amy. W tym momencie przypomniałam sobie jedną z moich rozmów z Louisem. "Chcesz czy nie, ale jesteś teraz osobą publiczną, Sky. Reporterzy się rozpoznają i zrobią wszystko, żeby cię upokorzyć". Nie, nie, nie! Szybko weszłam na twittera. CUDOWNIE! W międzynarodowych trendsach zajmowałam ścisłą czołówkę. Zdjęcia moje i Am były dosłownie wszędzie, ale chyba nikt nie zorientował się o akcji z policją. Przynajmniej taką miałam nadzieję. Musiałam jechać do Zayna. Na pewno już wiedział...
Ogarnęłam się i ubrałam w TO. Na szczęście El jeszcze spała. Szybko wyszłam z domu i po jakiś trzydziestu minutach stałam pod willą chłopaków.
-Nie odsypiasz po imprezie?- otworzył mi uśmiechnięty Louis. Serio, akurat on?
-Odpuść sobie.- warknęłam i wymijając go, weszłam do domu.
-Co ty najlepszego zrobiłaś?!- aż podskoczyłam, słysząc podniesiony głos Zayna, wychodzącego z kuchni.
-Ciebie też miło widzieć...- odpowiedziałam, kierując się w stronę salonu. Mulat poszedł za mną.
-Sky, mówiłem ci, żebyś tam nie szła! Coś mogło ci się stać!
-Zayn, stop!- przerwałam mu. -Już dosyć się nasłuchałam od Eleanor.- powiedziałam, siadając na kanapie. Malik usadowił się zaraz obok mnie.
-I bardzo dobrze! Dlaczego jesteś taka uparta?!- był nieźle wkurzony. -Piłaś, mogłaś zrobić coś głupiego!- w tym momencie do pokoju wszedł Lou.
-Sky, piłaś?!- krzyknął. -Przecież ty...
-Cicho!- jeszcze tego brakowało, żeby powiedział to przy Zaynie!
-Jesteś nienormalna...- zirytowany zostawił nas samych.
-Zayn, proszę cię...- zwróciłam się w stronę chłopaka, który nie odpuszczał.
-Lou ma rację, Sky. Jesteś nienormalna, robiąc takie rzeczy.
-Ugh...- nie wiedząc, jak go przekonać, po prostu namiętnie wpiłam się w jego usta. Na początku był zszokowany i nie reagował, ale po chwili zaczął odwzajemniać pocałunki.
-O, widzę, że robi się gorąco. Może poranny trójkącik?- nie wiem kiedy, ale do pokoju wszedł Harry i przyglądał nam się z tym swoim głupim uśmieszkiem.
-Spadaj.- odpowiedział Zayn, śmiejąc się. -Sky, proszę... Nie rób tego więcej.- spojrzał mi w oczy.
-Nie zrobię.- odpowiedziałam i ponownie go pocałowałam. -No dobra, muszę lecieć do szkoły.- wstałam, spoglądając na zegarek. -Pa!- krzyknęłam, będąc już przy drzwiach.

*Kilka godzin później*

Szłam własnie korytarzem w stronę mojej szafki. Kiedy mijałam tych wszystkich ludzi, zdecydowana większość mi się przyglądała. No cóż, strzelam, że w tych czasach mają internet... Nagle zauważyłam Amy. Ona także na mnie spojrzała, jakby miała mi coś ważnego do powiedzenia. Szybko podeszłam do dziewczyny.
-Sky, ja...- zaczęła.
-Nie, to ja...- przerwałam jej.
-Przepraszam.- powiedziałyśmy równocześnie, po czym się zaśmiałyśmy. 
-Naprawdę jest mi przykro, byłam strasznie głupia..- tłumaczyła się Amy.
-Zapomnijmy o tym.- przytuliłam ją, ciesząc się, że chociaż to mam już za sobą. Jeszcze tylko Eleanor. -Zobaczymy się później, muszę lecieć na geo.- uśmiechnęłam się i poszłam w kierunku sali. W połowie lekcji dostałam sms'a od Hazzy. Ugh, idiota. 

Odpisałam i cicho się zaśmiałam. Po chwili zaczęliśmy schodzić na coraz bardziej sprośne tematy. Serio, Styles?
-Panno Black, widzę, że bardzo interesuje cię moja lekcja. Proszę oddać telefon.- wyciągnęła rękę w moją stronę.
-Już go chowam...-powiedziałam, ale jej to nie ruszyło. Ugh. Ostatecznie oddałam telefon. 
Kiedy lekcja się skończyła, podeszłam do jej biurka.
-Strasznie panią przepraszam...- tryb "jestem miła, daj mi czego chcę i się odpieprz" włączony.
-Masz ten telefon, ale lepiej, żeby to był ostatni raz! Na przyszłość, nie chcę wiedzieć o twoim życiu seksualnym, naprawdę.- zabrałam komórkę i czerwona ze wstydu wyszłam z sali. Od razu wykręciłam numer Hazzy.
-No hej, zdecydowałaś się?- przywitał mnie głos po drugiej stronie.
-Nie, ale dzięki tobie moja nauczycielka ma mnie za nimfomankę. Dzięki, Harry!
-Nie ma za co, skarbie.- zaśmiał się. Chyba jednak lubiłam tego debila. Zachichotałam i zakończyłam połączenie. Czas wracać do domu...

*Dwadzieścia minut później*

Zamknęłam za sobą drzwi, rzucając torbę na podłogę. Wzięłam głęboki wdech. No to jedziemy. El siedziała na kanapie.
-El, możemy pogadać?
-Nie, spieprzaj.- och.
-Proszę...- próbowałam dalej. Ostatecznie kuzynka spojrzała na mnie wzdychając.
-Mów.
-Nie powinnam wychodzić na tą imprezę...
-No, nie powinnaś.- odpowiedziała bez emocji. Przecież właśnie to, cholera, powiedziałam, geniuszu.
-Strasznie mi głupio! Nie wiem, co mi strzeliło, że piłam! A ta akcja z policją... Amy się pobiła z jakąś typiarą, próbowałam je tylko rozdzielić, przysięgam...
-A twoje zachowanie po powrocie do domu?
-Za to też strasznie cię przepraszam.- ugh, wybacz mi i tyle.
-Sky... Naprawdę musisz się opanować. Zapomnijmy o tym.
-Dziękuję!- odpowiedziałam, rzucając się jej na szyję.
-Ale i tak masz szlaban.- dodała po chwili.
-Co... Ugh, no dobra.
-Od jutra, bo dziś umówiłam się już z chłopakami. Za dwadzieścia minut wychodzimy.
-Za ile?!- od razu wstałam z kanapy. Szybko poszłam do swojego pokoju. Zrobiłam na nowo makijaż, uczesałam się i przebrałam w TO. Ani się obejrzałam, a El już krzyczała z dołu.
-No Sky, ile można?!
-Idę już przecież.- chwilę później razem wychodziłyśmy z domu.
Kiedy podjechałyśmy pod dom zespołu, Louis już czekał na nas na dworze. Od razu podszedł do Eleanor i ją pocałował.
-Jak się macie?-zapytał.
-Całkiem nieźle. Najbardziej martwię się o ten areszt, no wiesz, jej kartoteka...- powiedziała przyciszonym głosem.
-Sky, ty byłaś w areszcie?- nagle, nie wiadomo skąd, pojawił się Zayn.
-Emm...- spojrzałam na kuzynkę w poszukiwaniu pomocy.
-No nie wierzę! Jak mogłaś mi tego nie powiedzieć?!
-Przepraszam! Nie chciałam, żebyś się denerwował...
-To gratuluję!
-Nie bądź zły!
-Nie jestem zły, tylko wkurwiony!- krzyknął. Widząc, że nie dam rady nic teraz zdziałać poszłam w stronę ich domu. Sky, typowa kobieta, Black - część druga.
-Cześć!- krzyknęłam, gdy tylko weszłam.
-Sky, nie skończyliśmy rozmawiać!- szedł za mną krok w krok.
-O czym?- zapytał Niall, siadając na kanapie.
-O tym, że byłam w areszcie.- powiedziałam spokojnie, biorąc od niego trochę popcornu.
-Wow.- odpowiedział zszokowany. -To ja może ja was zosta...
-Nie.- przerwałam mu. I tak zaraz przyjdzie tu El i Lou, a później pewnie i cała reszta. Miałam rację, bo już po kilku minutach do pokoju weszła kuzynka z Tomlinsonem, a jakiś czas później dołączyli do nas Liam i Harry. Do Zayna się nie odzywałam, on chyba też nie miał zamiaru zacząć. Bywa. Przez dwie godziny słuchałam rozmów reszty, czasami się do nich włączając. Czarnowłosy cały czas siedział obok mnie, ale z nim nie wymieniłam ani słowa. W końcu El postanowiła, że wychodzimy.
-Sky, myślałam, że Zayn wie o...- zaczęła w samochodzie.
-Nie ma sprawy.- przerwałam jej. -Przejdzie mu.- uśmiechnęłam się lekko.
Kiedy byłyśmy już w naszym domu, poszłam na górę. Związałam włosy, zmyłam makijaż i przebrałam się w piżamę. Zadzwoniła do mnie Amy. Pogadałam z nią chwilę, ale kilkudziesięciu minutach musiała kończyć.
Zmęczona całym dniem, wskoczyłam do łóżka, kiedy nagle usłyszałam dźwięk sms'a. Ktoś miał perfekcyjne wyczucie czasu. Odblokowałam telefon i zobaczyłam wiadomość od Zayna.

Odpisałam, po czym włożyłam komórkę pod poduszkę. Nareszcie wszystko jest tak, jak być powinno... Na razie.



_______________________________________________________________________________
WIĘC SŁUCHAJCIE!
Dziś jest wyjątkowy dzień (nie premiera TIU chociaż jefsnjdbgrf i nie urodziny Dems chociaż też jefncvdjnth)
NATT MA DZIŚ URODZINY BITCHES
Więc tak:
Kochany lamusie,dziękuję za wszystko,za to,że jesteś,że codziennie rozmawiamy,że mnie wspierasz w każdym momencie,po prostu strasznie Ci dziękuję! Mam nadzieje,że razem spełnimy nasze marzenia i ta przyjaźń bd trwała w chuj długo!  Jesteś ze mną od 2 klasy podstawówki a fakt,że jesteśmy w innych gimnazjach nas nie rozdzielił, kocham Cię najmocniej na świecie!
Nie wiem co mogę tu jeszcze pisać i gdybym dodala tu nasze zdj to byś mnie zatłukła (Krzysztof zrobił nam dziś wystarczająco) czego mogę ci jeszcze życzyć? Żebyś została taka jaka jesteś :)
Muchhhhhhhhhhhhhhhh Love ~Martyna xx